Cmentarz w Zakazanym Lesie okazał się wyjątkowo ponurym miejscem. Mimo to... niezapomnianym.
Na wszelkich nagrobkach roiło się od pięknych, kolorowych kwiatów.
Cmentarz w Zakazanym Lesie okazał się dowodem. Dowodem na to, że mimo licznych ofiar podczas bitwy, okazała się ona wielkim zwycięstwem. Nikt nie zapomniał o tych, którzy poświęcili własne życia za przyjaciół. Za wolność i za szczęście.
Prawdziwym zwycięstwem było to, że Hogwart został odbudowany, przyjacielskie więzi nieprzerwane, a wiara w dobro na nowo przywrócona.
Padał deszcz. Wiatr niebezpiecznie poruszał konarami drzew, a jesienne liście poderwały się z ziemi, zaczynając wirować w powietrzu. Młoda i piękna Gryfonka siedziała na ławce przed jednym z grobów, tępo wpatrzona w wyryty na nim napis. Fred Weasley zawsze był jej dobrym przyjacielem i choć, może nie tak jak na Harry'm czy Ronie, mogła na nim polegać. Jego strata była dla niej równie bolesna jak dla innych. Wyróżniała się jedynie tym, że ona potrafiła iść dalej. Dzielnie brnąć naprzód. Nie bać się przyszłości.
Na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Wspomnienia... Nie te smutne, przywołujące nieznośny ból w sercu. Wspomnienia. Te które warto zachować.
Starała się nie patrzeć na jego śmierć tak, jak na klęskę, tragedię, ani nawet bohaterstwo.
W końcu... nie trzeba umierać dla dobra przyjaciół. Dużo lepiej dla nich żyć.
Jednak... przychodzi moment na który nie mamy wpływu. Czasem dzieje się tak, a nie inaczej i jedynym sposobem na szczęśliwą przyszłość jest się z tym pogodzić.
W końcu deszcz przerodził się w prawdziwą ulewę, a ona postanowiła wrócić do zamku.
Mimo przemoczonych ubrań nie wróciła do ciepłego i przytulnego dormitorium. Musiała pozałatwiać pewne sprawy. Udała się wprost do sowiarni, pragnąc wysłać ważny dla niej list.
***
Drogi Ronie!
Życie w Hogwarcie, w którym nie ma Ciebie ani Harry'ego nie jest już takie jak dawniej. Właściwie... Nic nie jest takie jak dawniej. Brakuje mi Ciebie i bardzo pragnę być na nowo z Tobą.
Piszę ten list, bo muszę się czegoś dowiedzieć. Muszę być pewna, zanim zacznę planować przyszłość z Tobą. Pamiętasz? Powiedziałeś, że to tylko tymczasowa przerwa, że potrzebujemy czasu. Ja nie potrzebuje czasu. Potrzebuję Ciebie, Ron. Potrzebuję Twojego wsparcia i Twojej obecności. Jedyne czego pragnę to świadomości, że jesteś przy mnie. Muszę też zadać Ci jedno pytanie. Wydaje mi się, że jestem zagubiona i nie bardzo odnajduję się we własnych uczuciach. Pragnę odnaleźć siłę, pełne szczęście. Ale zarówno moją siłą jak i szczęściem jesteś właśnie Ty.
Czy jeżeli kogoś się naprawdę kocha, trzeba od niego odpoczywać?
Co uważasz za prawdziwą miłość, Ron?
Wybacz, to nie miał być list miłosny, ale muszę wiedzieć. Muszę wiedzieć na czym stoję.
Zawsze myślałam, że miłość do Ciebie to najlepsze co mnie spotkało. Teraz jednak okazuje się, że może to się okazać zgubne. Co ty do mnie czujesz, Ron?
Proszę odpowiedz. Nie chcę żyć złudzeniami, marząc o tym, że kiedy ukończę szkołę wpadnę w Twoje ramiona.
Kocham i zawsze będę kochać.
Hermiona G.
Wpatrywał się w list, nerwowo mierzwiąc swoje rude włosy.
Czy ją kochał?
Tak, zdecydowanie tak.
Potrzebował czasu, potrzebował odpoczynku. Chciał się pozbierać. Nie miał pojęcia, że tym samym tak bardzo skrzywdzi Hermionę. Pospiesznie wyjął rolkę pergaminu, kopertę i pióro. Zapalając jedynie małą, nocną lampkę zabrał się za pisanie listu. Tak bardzo różniącym się od tego Hermiony, niestarannym, krzywym pismem.
Hermiono!
Wybacz, że napawałem Cię wątpliwościami co do moich uczuć. Naprawdę potrzebowałem czasu, a teraz kiedy wszystko przemyślałem, doskonale wiem czego chcę. Chcę Ciebie, Hermiono.
Potrzebowałem odpoczynku, ale nie odpoczynku od Ciebie. Nigdy nie chciałem żebyś tak to zrozumiała. Kocham Cię Hermiono, a czym jest dla mnie miłość, zaraz Ci odpowiem.
Prawdziwa miłość jest piękna. To zasypianie i budzenie u boku tej samej osoby. To pocałunki, czuły dotyk... To pragnienie bycia przy Tobie. To czerwone róże, które tak uwielbiasz... Czekoladki, romantyczne kolacje przy świecach. Nie sądzę by ktoś potrafił powiedzieć w słowach czym jest prawdziwa miłość. To uczucie w moim sercu.
Jedyne co do Ciebie czuje to ciepło, troskę, przyjaźń, zaufanie i tą najważniejszą. Miłość.
\
Nigdy nie wątp w czyjeś uczucie.
Kocham, Ron
***
Siedziała przy stole Gryffindoru, kiedy podleciała do niej mała sówka. Od razu rozpoznała w niej Świstoświnkę. Niepewną, drżącą ręką odwiązała z jej nóżki kopertę. Szybko przeczytała list, a wyraz jej twarzy ciągle pozostawał nieodgadniony. Po chwili westchnęła cicho, stwierdzając, że nie ma ochoty jeść dalej. Potrzebowała świeżego powietrza, nawet jeśli kosztem miałoby być opuszczenie przedpołudniowych zajęć. Szybko wyszła z Wielkiej Sali nie zdając sobie nawet sprawy, że jest bacznie obserwowana przez siedzącego przy stole Slytherinu chłopaka. Od ich ostatniej rozmowy zaczął ją postrzegać zupełnie inaczej. Dawna złość za to , że jest dziewczyną Blaise'a minęła, pozostawiając za sobą jedynie żal. Nie miał pojęcia co do niej czuje. Wiedział jedynie, że jeżeli chce jej pomóc, to najlepiej będzie jeżeli zadba o to by była szczęśliwa. Nie wyglądała na taką siedząc godzinami na cmentarzu, ani wychodząc z Wielkiej Sali, dlatego postanowił za nią pójść.
Odnalazł ją dopiero na błoniach. Oparta o stare, potężne drzewo wpatrywała się w spokojną taflę jeziora. Wydawała się być jakby nieobecna. W ręku kurczowo ściskała kawałek listu, w którym już stąd można było rozpoznać pismo Weasleya. Zawsze pisał na tyle brzydko,że można było go wysłać do jakiegoś konkursu w byciu najgorszym.
W milczeniu podszedł do niej i usiadł obok. Tak jak ona utkwił wzrok w błękitnym jeziorze, opierając się o pień drzewa.
-Weasley przesyła pozdrowienia?-spytał, nie odrywając wzroku od wody.
Dziewczyna jedynie kiwnęła przytakująco głową, pozwalając by z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie.
-A ty jesteś totalnie rozdarta?-spytał domyślając się o co chodzi. Nie wiedziała kogo wybrać. Weasley czy Blaise?
-Nigdy nie miałam pojęcia, że coś takiego może okazać się tak bardzo trudne-wyznała, podciągając nogi pod brodę. -Draco, on mi się oświadczył-wyrzuciła z siebie,wyciągając z dna koperty pierścionek zaręczynowy. Wykonany z białego złota z małym diamencikiem z pewnością pięknie prezentowałby się na jej palcu. Dopiero teraz oderwał wzrok od tafli jeziora z niepokojem upewniając się, że dziewczyna mówi prawdę. Coś boleśnie zakuło go w sercu. Udał jednak, że sprawa nie zrobiła na nim żadnego wrażenia i z powrotem przeniósł spojrzenie na spokojną wodę tak bardzo różniącą się od jego wnętrza...
Dziewczyna spuściła wzrok, patrząc na dno koperty gdzie obok pierścionka znajdowała się mała karteczka.
Dowód miłości. Daj odpowiedź po powrocie. Chcę usłyszeć tak ważną odpowiedź z twoich ust. Będę czekał na King's Cross. Pamiętaj, że kocham.
Szkoda, że nie pomyślał przy okazji o niej. Nie ma to jak oświadczyć się przez list... Chociaż w sumie to dobrze. Nie miała pojęcia co powinna mu odpowiedzieć.
-Co ja mam teraz zrobić?-spytała rozpaczliwie, przeczesując włosy palcami.
-Podjąć decyzję-powiedział chłopak niewzruszony jej problemem.
-Kiedy to nie takie proste...
-Byłoby proste gdybyś naprawdę go kochała-przerwał jej chłodnym tonem. Nawet jego to zdziwiło. Niewiarygodne jak bardzo go to dotknęło...
-Kocham go naprawdę-zapewniła go szybko. Nie miała pojęcia jak dziwnie bolesne są dla niego jej słowa.
Do cholery! Przecież ona nic dla niego nie znaczyła!- Tylko... mam wątpliwości co do jego uczuć-mruknęła ze smutkiem czytając po raz kolejny list.
-Pamiętasz jak mówiłeś mi o prawdziwej miłości?-spytała, zwracając się w stronę Ślizgona.
-Tak-odparł cicho.
-Czy kochałeś kiedyś kogoś tak mocno? Tak prawdziwie?
-Nie mam pojęcia czemu powinno cię to obchodzić-warknął, obdarzając ją nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Zastawiam się czy ona naprawdę istnieje-powiedziała cicho, spuszczając głowę.
-Fakt, że ty jej nie doświadczyłaś nie znaczy, że jej nie ma-powiedział , wyciągając z jej ręki list. Szybko prześledził linijki tekstu, nie zważając na próby protestów dziewczyny. -Pocałunki, czuły dotyk... Róże, czekoladki i kolacje przy świecach... Prawda jest taka, że zostawiłby cię przy pierwszej okazji kiedy zaczęło by go to przerastać. Nie byłby wstanie poświęcić dla ciebie czegokolwiek nie wspominając już o życiu czy zdrowiu. Prawda jest taka, że kocha cię dopóki się z nim nie kłócisz, jesteś miła i ładna. Przykro mi, ale tego nie można nazwać miłością.
Patrzyła mu w oczy, nie spostrzegając kiedy w jej własnych pojawiły się łzy. Z niezrozumieniem wsłuchiwała się w jego słowa, nie mogąc uwierzyć, że to prawda. Ron musiał odwzajemniać jej uczucia!
-Nie płacz Granger, nie ma sensu płakać nad czymś co by się i tak nie udało.
-Skąd ty możesz o tym wiedzieć?! Kocham Rona i życie u jego boku byłoby wspaniałe.
-W takim razie skąd te wątpliwości?-spytał z kpiną. -Prawda jest taka, że on się dla ciebie nie nadaje. Zasługujesz na coś więcej-wyjaśnił, nie mogąc oderwać się od jej głębokich, czekoladowych oczu.
Zastanawiało go jedno... skoro tak kochała Weasleya, czemu "była" z Blaise'm?
-Skąd wiesz, że nie ubzdurałeś sobie całej tej miłości?! Która para jest wstanie się o siebie pozabijać?! Niby gdzie tak jest?!
-Kto wie? Może nigdzie? Wiem tylko, że tak powinno być. Wiem, że dobrzy ludzie na takie coś właśnie zasługują.
-Właśnie. Dobrzy-powiedziała z chłodem. -Wybacz, ale na podstawie czego prawisz takie kazania?! Na podstawie czego jak zwykle masz się za najmądrzejszego?!
-Na żadnej podstawie, Granger. Może właśnie dlatego jej nie doświadczę?! Ale wiesz? Lubię dążyć do moich przeświadczeń. Miłość nie jest jak w książce czy na filmie. To coś zupełnie innego, a ludzie dążą do ideałów, zapominając o prawdziwych wartościach. Nie jestem znawcą, ale w przeciwieństwie do ciebie, wiem czego oczekuję. W przeciwieństwie do ciebie walczę o to w co wierzę. To do ciebie należy decyzja.
Masz czas do końca września.
Patrzyła jak odchodzi, a z nieba po raz kolejny zaczyna padać deszcz. Patrzyła jak fale Hogwardziego jeziora burzą się, tworząc niespotykanie, groźne fale. Patrzyła jak wszystko idzie naprzód, tylko ona stoi w miejscu, przytłoczona swoją rozterką.
Dlaczego do niej nic nie dociera? Ahh no cóż, mam nadzieję, że w końcu zmądrzeje :) Rozdział jest wspaniały i cieszę się, że tak szybko go dodałaś :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Hej, hej :D ROzdział świetny, świetnie się czyta. Lubię to, że dodajesz tak często notki. Na moim blogu...no cóż...notki często, aż tak się nie pojawiają xD Ale nie naprawdę, twój bog mnie co raz bardziej wciąga. Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńdramione-innahistoria.blogspot.com
Fajnie, szczerze, to zgadzam się z Draco. Ona tylko wyobraża, że kocha Rona...
OdpowiedzUsuńhttp://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
jejeu ja bym takich oświadczyn nie chciała hehe :) świetny rozdział i te MAlfoya gadki hehe kocham go czekam na kolejny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i teraz nic nie rozumiem :/ Hermiona kocha Rona, ale podświadomie uważa, że jednak nie chce być z nim. Draco jej to tłumaczy... Niech go posłucha. Niech powie Ron'owi przy najbliższym spotkaniu jak jest, niech powie, że ta miłość nie ma sensu!
OdpowiedzUsuńWtedy Draco wkroczy do akcji ;D
Dobra, dobra...
Życzę weny i pozdrawiam,
Odiumortis (swag).
Poprostu super
OdpowiedzUsuńCudo ;* Kocham styl jakim piszesz <3
OdpowiedzUsuńPrzecież to Draco cię kocha, Hermiono, Ron cię zostawił. Gdyby cię kochał, zostałby, byłby z tobą mimo wszystko,;D No także Draco <3 Życzę weny
OdpowiedzUsuńAle fajnie :) Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńohhh ta ich szczera rozmowa i teraz i w wcześniejszym rozdziale, zachowują sie tak dojrzale, a nie jak smarkacze, które wyzywały się na każdym kroku ^^ naprawdę strasznie mi się podoba, jest to coś innego, coś różniącego się od mojego pisania, oni są tu tacy dojrzali ;))
OdpowiedzUsuńświetnie napisane, a ich dialogi, ohhh po prostu uwielbiam twojego Dracona, jest taki kochany ♥ znaczy ja go zawsze będę kochała ;)
w końcu nie da się inaczej ^^
co napisała do Rona ? nie, nie i jeszcze raz nie...
oby nie przyjęła tych oświadczyn i to całe wyznanie uczuć ;/
jej wybrankiem jest Draco :p
nie mogę z Malfoya, wkurzony jest, bo Ron zabiega do Miony i nie dość tego myśli, że dziewczyna jest z jego kumplem xD biedaczek ^^
i ohhh Ginny przespała sie z Zabinim ? kurczę, ale się zadziało ;p niech bęąd razem ;)
buziole ;*** she-and-he-together-forever.blogspot.com
Cudowne, naprawdę cudowne.Ciekawa jestem, jak sie potoczy między Mioną i Draco, bo przecież oni sami nie są świadomi swoich uczuć.
OdpowiedzUsuńfajne :D wpadniesz do mnie?
OdpowiedzUsuńhttp://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/
Zaprasza na http://zwiastuny-na-kazdy-temat.blogspot.com/ Robię zwiastuny do różnotematycznych blogów!!
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam Rona teraz nie lubie go jeszcze bardziej jeśli to możliwe oczywiście xddd.
Kocham i pozdrawiam
Small Scar
"W końcu... nie trzeba umierać dla dobra przyjaciół. Dużo lepiej dla nich żyć."
OdpowiedzUsuńPiękne....
Poplaze sie zle go potraktowala oj zle ale tez szkoda ki troche Rona i tego co go spotka na koniec mam tylko nadzieje ze znajdziesz mu fajna dziewczyne
OdpowiedzUsuńRany... Dlaczego Ron musi byc az tak pusty... Przeciez to widac co on chce od niej...
OdpowiedzUsuńBiedna Draco.. Zdecydowanie nie musi słyszeć od innych jaki jest zły.. Chyba wystarczy mu jego sumienie i rozum