Patrzysz prosto w oczy tego człowieka i musisz przyznać, przynajmniej przed sobą, że boisz się prawdy. Boisz się iść dalej by dowiedzieć się tego wszystkiego. Wolisz zawrócić, odejść z własnej, nieprzymuszonej woli. Wolisz po raz kolejny przejść przez ciężką drogę, bo przynajmniej to już znasz. Boisz się dać szczęściu szansę, bo nie chcesz się rozczarować.
-Jak bardzo trzeba się stoczyć, by myśleć nad własnym istnieniem wpatrując się w kominek i wypijając kolejną butelkę whisky?-spytał młody chłopak jakby licząc, że ktoś mu odpowie. W pokoju był całkiem sam. Myślał. Pełen wiary, że kiedyś mu to przejdzie. Nigdy nie sądził, że coś od czego tyle czasu pragnął się odgrodzić przyjdzie tak nagle i niespodziewanie. Niestety, musiał się z tym pogodzić. Jak bardzo by się zmienił i jak bardzo by tego nie chciał. Na zawsze pozostanie śmierciożercą. Bo na jego lewym przedramieniu jest wypalony taki, a nie inny znak i ma na nazwisko Malfoy.
Oczywiście miał parę opcji.
Stać się żałosnym uciekinierem. To znaczy:
- Zmienić nazwisko.
- Zmienić imię.
- Dokleić sobie wąsy i przefarbować włosy na czarno.
- Załatwić sobie lewy paszport.
- Wyjechać z kraju.
- Znaleźć pracę na czarno. Najlepiej w ciemnym zaułku mugolskiej ulicy na końcu świata.
- Roztrwaniać swoje ciężko zarobione pieniądze, które będą wręcz w śmiesznej ilości.
- Na końcu stwierdzić, że jest się i tak nieszczęśliwym.
- Popaść w depresje.
- Stwierdzić, że nawet najlepsi psychiatrzy nie są wstanie mu pomóc.
- Rzucić się w z mostu.
Zostawić, krótki list. Nie ma sensu i tak nic dla nikogo by nie znaczył. Przynajmniej nie z tymi doklejonymi wąsami.
Miał oczywiście plan "B". Mógł stać się "geniuszem zła". To znaczy:
- Kupić sobie czarny płaszcz.
- Kupić sobie skórzane rękawiczki. (Wszystko co robisz w skórzanych rękawiczkach jest bardziej epickie.)
- Nigdy nie ściągać z głowy kaptura. (Tak dla tajemniczości).
- Z nikim nie rozmawiać. Geniusze zła z nikim nie rozmawiają. Słowo Geniusz- oznacza "Nie potrzebujący pomocy ani kontaktu z innymi. Poziom mądrości i inteligencji sprawia, że ludzie są za głupi na jego towarzystwo."
- Wkurzać i prześladować wszystkich, którzy robili mu kiedykolwiek na złość. Którzy są irytujący albo po prostu znaleźli się w jego pobliżu kiedy ma zły humor.
- Cieszyć się, że stał się takim draniem, że jego uczucia nie mają już znaczenia.
- Stwierdzić, że z tym też nie jest się szczęśliwym.
- Pójść do baru, utopić smutki w alkoholu.
- Pobić się z gościem, który obraził jego ulubioną drużynę Quidditcha.
- Przekonać się, że ów gość przynależy do jakiejś nienormalnej mafii.
- Zostać zamordowanym w ciemnym zaułku mugolskiej ulicy na końcu świata.
Na pogrzebie... Stop. Geniuszom zła nikt nie urządza pogrzebów.
Plan "C" był nieco bardziej kolorowy.
- Rzucić szkołę i zostać gwiazdą rocka.
- Wymyślić sobie pseudonim, który wszystkie nastoletnie czarownice będą wykrzykiwać na koncertach.
- Za zarobioną kasę kupić sobie limuzynę, dom na wyspie i wyspę.
- Codziennie wstawać witając u progu paparazzi.
- Po kłótni z dziennikarzami czytać napisane przez nich odmóżdżające czasopisma, w których byłby numerem 1.
- Odpisywać na listy napalonych fanek.
- Stwierdzić, że kariera idola głupich nastolatek wcale go nie uszczęśliwia.
- Wyjść na ulicę i powiedzieć, że ma się wszystko gdzieś.
- Spotkać się z oburzonym odzewem fanów, dziennikarzy i "Fatalnych Jędz", które w międzyczasie nazwałyby go swoim "mistrzem".
- Jako bezdomny, zbojkotowany przez media odnaleziony przez wkurzonego męża kobiety, która popadła w depresje z powodu zaniechania przez niego tworzenia nowych, niesamowitych utworów.
- Zabity w ciemnej, mugoslkiej ulicy gdzieś na końcu świata.
Zapomniany. Gwiazdy rocka z takim talentem i urodą się nie zapomina.
Plan "D"...
-Stop! Jakim trzeba być idiotą żeby wymyślać takie plany?!-spytał sam siebie stwierdzając, że jest na skraju zachorowania na niebywałą chorobę psychiczną, która dla niego z pewnością zakończy się śmiercią w ciemnej, mugolskiej ulicy na końcu świata.
Musiał się z tym pogodzić. Że jest tym kim jest i tym kim chce być. Ludzie, którzy mają go za kogoś innego nie są go warci. Nie powinno mu zależeć na ich opinii. Mimo wszystko szukał akceptacji. Bo każdy jej potrzebuje.
Wiedział co jest mu potrzebne do szczęścia i co by go naprawdę uszczęśliwiło. Widział jakie chce snuć plany na przyszłość. Nie rozumiał tylko dlaczego musi być tak ciężko. Dlaczego ludzie mimo wszystko muszę patrzeć na niego poprzez pryzmat tego kim był on i jego rodzina podczas wojny. Wiedział, że po części mają rację. Wiedział, że robił paskudne rzeczy i czy chciał czy nie, musiał za nie odpowiadać.
Widział jednak, że jest już innym człowiekiem. Że zasłużył na zaufanie i drugą szansę.
Jego szczęście znajdowało się w tym samym zamku zaledwie parę pokojów dalej.
Gdyby był dawnym sobą już dawno by to miał. Owinął wokół palca i wykorzystał.
Teraz jest inaczej. Teraz zależy mu na czymś więcej. I wie, że sam nie może tego osiągnąć. Że jeżeli coś ma z tego wyjść to potrzeba chęci obu stron...
***
-Jak było?-spytała McGonagall widząc go w sowim gabinecie.
-Nie wiem czy mogłoby być gorzej. Tak czy inaczej teraz nie jestem już nic pani winien, prawda?
-Oczywiście-potwierdziła skinieniem głowy. -Mimo to zależy mi żebyś ukończył szkołę.
-Niby dlaczego?-prychnął, patrząc na nią z powątpiewaniem.
-Ponieważ widzę w tobie młodego, inteligentnego człowieka, który ma ambitne perspektywy na przyszłość-powiedziała, patrząc na niego z matczyną czułością, której on oczywiście nie docenił.
-Jakie perspektywy na przyszłość, pani profesor?-spytał z kpiną. -Kto da pracę byłemu śmierciożercy?
-Na pewno ktoś dostrzeże w tobie to, co widzę w tobie ja. Możesz też pamiętać, że możesz liczyć na moją pomoc i...
-Kto mnie zatrudni bez pani pomocy? Nie mogę do końca życia osiągać czegoś za pomocą znajomości! Wszyscy mówią jaki powinienem być. Co muszę zrobić, jak się muszę zachować. Prawda jest taka, że nawet jeżeli zastosuję się do tych wszystkich zasad nie dostanę czystej karty. Nie od kogoś kto słyszał o mnie chociażby słowo. Przykro mi ale nie zależy mi na uciekaniu, ukrywaniu czy kłamaniu. Szukam kogoś kto mnie zaakceptuje. Póki co nie znalazłem nikogo takiego. Nie muszę już kończyć szkoły, nie muszę się starać, bo i tak nie będę miał to czego chcę.
-To zły tok myślenia-powiedziała dyrektorka wysłuchując go z uwagą. -Zastanów się nad tym.
-Myślałem zbyt długo, pani dyrektor. Dla mnie już za późno na taką naukę.
Wyszedł. Pełen kumulujących się w nich emocji i odczuć. Był zły. Właściwie nie wiedział co tak bardzo go wzburzyło. Może wydarzenie z państwem Scott i fakt, że sprawili, że wszystko co wzbierało się w nim od dłuższego czasu w końcu wybuchło. Nie wiedział kiedy znalazł się przed jej drzwiami i w nie zapukał. Pamiętał jedynie chwilę, w której otworzyła mu patrząc na niego zdezorientowanym wzrokiem.
-Chciałaś wiedzieć dlaczego się zmieniłem. Chciałaś wiedzieć dlaczego to akurat z tobą pragnę się przyjaźnić. Spotkałem cię w ostatni dzień wakacji przed szóstym rokiem w Hogwarcie. Byłaś na cmentarzu, płakałaś nad jakimś grobem, a ja byłem nienormalny i przerażony, bo to była noc, w którą wszystko musiało się zmienić. I wybacz, bo była to najgorsza rzecz jaką wtedy zrobiłem, bo zmusiłem cię byś powiedziała, że jestem dobrym człowiekiem. I nawet jeżeli mówiłaś to szczerze ja usunąłem ci pamięć i jak głupi przeżyłem całą wojnę pełen durnych nadziei. A potem spotkałem cię w szkole i zacząłem spędzać z tobą co raz to więcej czasu. A teraz uświadamiam sobie, że ani twoje ani niczyje słowa tego nie zmienią. Nie zmieni tego nawet fakt, że cię kocham. Bo kocham. Kocham cię dziś, jutro, zawsze i na zawsze. I nie musisz z tym nic robić. Możesz wsiąść w czerwcu w pociąg, a potem wysiąść na stacji, rzucić się na szyje rudemu i przyjąć jego oświadczyny. Możesz żyć z nim długo i szczęśliwie, ale chcę żebyś wiedziała.
Przez chwilę po prostu stał. Wiedząc ile jest ckliwych monologów, którymi po prostu mógłby wyjawić jej prawdę. Tymczasem on zapukał do niej i na jednym wdechu powiedział jej to co chciał powiedzieć dawno temu. I wiedział, że więcej nie musi. Nie musi się starać, bo ona i tak nie będzie jego. Wystarczy, że będzie wiedziała. Że spróbował i nie będzie musiał się zadręczać świadomością, że nigdy się na to nie zdobył.
-Żegnaj, Granger-powiedział do osłupiałej dziewczyny, po czym całując ją krótko w policzek odszedł. Bez zamiaru powrotu.
A ona stała patrząc jak jego sylwetka znika gdzieś za zakrętem korytarza. Stała pozwalając by samotna łza spłynęła po jej bladym policzku.
Przez chwilę po prostu stał. Wiedząc ile jest ckliwych monologów, którymi po prostu mógłby wyjawić jej prawdę. Tymczasem on zapukał do niej i na jednym wdechu powiedział jej to co chciał powiedzieć dawno temu. I wiedział, że więcej nie musi. Nie musi się starać, bo ona i tak nie będzie jego. Wystarczy, że będzie wiedziała. Że spróbował i nie będzie musiał się zadręczać świadomością, że nigdy się na to nie zdobył.
-Żegnaj, Granger-powiedział do osłupiałej dziewczyny, po czym całując ją krótko w policzek odszedł. Bez zamiaru powrotu.
A ona stała patrząc jak jego sylwetka znika gdzieś za zakrętem korytarza. Stała pozwalając by samotna łza spłynęła po jej bladym policzku.