piątek, 6 września 2013

13. Zdrada!

Z gracją Ninja wyskoczył zza zakrętu korytarza by po chwili przeturlać się po nim i wbiec do nieużywanej klasy. Wziął parę głębokich oddechów, po czym ostrożnie, z największą dyskrecją z powrotem wyjrzał na korytarz.
-Droga wolna-szepnął do siebie, po czym jak najszybciej przebiegł przez całe lochy. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami prowadzącymi do klasy eliksirów. Wtedy, z największą precyzją i delikatnością nacisnął na klamkę, i wszedł do środka, ciesząc się , że zamek przeskoczył o wiele ciszej niż normalnie.
Wyraz jego twarzy przypominał bohatera po zwycięsko zakończonej walce. Triumf, który z niego emanował, dostrzegłby każdy, gdyby nie fakt, że wszyscy wpatrzeni byli w profesora Slughorna.
Uśmiechnął się po czym zadowolony z siebie zaczął po cichu zmierzać w stronę swojej ławki. Tam, gdzie siedziała skupiona na lekcji Hermiona.

-Panie Malfoy. Spóźnił się pan 10 minut. Pański dom traci zatem przez pana 10 punktów.
-Tak blisko-szepnął do siebie z pomrukiem niezadowolenia. Usiadł obok Hermiony, po czym naburmuszony udawał, że słucha nauczyciela.
-Gdzie byłeś?-spytała, patrząc na niego z zaintrygowaniem.
-Bawiłem się w detektywa, szukając twojego prześladowcy. Niestety-nic nie znalazłem. Za to tak mnie to wkręciło, że spóźniłem się na lekcje-warknął, obarczając ją winą za całe zdarzenie.
-Jesteś jak dziecko-prychnęła, notując coś w notesie.
-Nie ja boję się ciemności-odgryzł się, wyciągając z torby podręcznik i mocno waląc nim o stół.
-Może idź do swoich panienek z Beuxbatons? One z chęcią posłuchają twoich narzekań.
-Fakt, że jesteś zazdrosna w niczym ci nie pomoże-odparł, nie zwracając uwagi na karcące spojrzenie Sluhgorna'a. -A co do tych panienek-myślałem, że tak tępi ludzie występują tylko w mugolskich filmach...
-Jeszcze pomyślę, że takie oglądałeś!
-Nawet jeżeli to co?
-To...
-Panie Malfoy, panno Granger! Ostatni raz proszę o ciszę!-krzyknął nauczyciel, patrząc na nich z potępieniem. Obydwoje jak na zawołanie wywrócili oczami, po czym odwrócili się od siebie, nie mając ochoty mieć ze sobą czegokolwiek wspólnego.

                                                                         ***

-Cześć Blaise! Jak się czujesz? Ostatnio dawno cię nie widziałam-powiedziała Hermiona ,doganiając chłopaka na korytarzu.
-Cześć Hermiono-odparł dziwnie chłodno. Na pierwszy rzut oka widać było, że ma zły humor.
-Coś się stało?-spytała dziewczyna momentalnie poważniejąc.
-Możesz mi powiedzieć gdzie jest Ginny?-spytał z irytacją. Chciał ją sprawdzić, sprawdzić ich przyjaźń. Okłamie go czy powie prawdę?
-Ja...-zaczęła dziewczyna, przypominając sobie list, który znalazła rano. -Nie wiem. Wyjechała, nie mam pojęcia gdzie...
-A może wiesz po co?-spytał, splatając ręce na piersi. Patrzył na nią ze złością.
-Niestety. Przykro mi, Blaise-patrzyła mu prosto w oczy. Nie miał pojęcia, że poukładana, grzeczna panna Granger będzie potrafiła tak pięknie kłamać.
-Ty i twoje przyjaźnie-prychnął pod nosem, po czym więcej na nią nie patrząc odszedł w swoją stronę.

                                                                       ***
Siedziała w swoim pokoju wyczerpana do granic możliwości. Ginny, Harry, Ron i do tego wszystkiego jeszcze Blaise! Wszyscy absorbowali ją swoją osobą, a ona miała już tego wszystkiego dość. Wokół tylko problemy i kolejne problemy, a ona miała mnóstwo nauki i chciała zakończyć szkołę z jak najlepszymi wynikami. Usiadła przy biurku i wyciągnęła parę podręczników zamierzając się uczyć.
Nagle jednak została wyprowadzona z równowagi, ponieważ po całym pokoju rozległo się głośne łomotanie do drzwi. Zrezygnowana podeszła do nich i westchnęła cicho kiedy u progu ujrzała nikogo innego, jak samego Dracona Malfoya.
-Odejdź, chyba że życie ci nie miłe-warknęła na wstępie.
-Mi też miło cię widzieć.
Nie zważając na jej ogólną irytację, przecisnął się przez uchylone drzwi i wszedł do środka.
-Słuchaj Granger-złapał ją za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. Zesztywniała, czując jak atmosfera nagle stała się wyjątkowo nieprzyjemna. -Spędziłem cały dzień. Cały dzień na to by przekonać się czy twoje schizy, koszmary czy obawy mają jakiekolwiek podstawy... Niestety mam złe wieści.
Serce jej zamarło. Patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami, czekając na dalsze rozwinięcie.
-Ty po prostu jesteś chora psychicznie!-oświadczył, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.
Uśmiechnął się do niej z przekąsem, po czym nie czekając na jej reakcję, rzucił się na jej łóżko.
-Malfoy... ja naprawdę jestem pewna, że ktoś mnie obserwuje... może się to wydawać dziwne ale... WYNOCHA Z MOJEGO ŁÓŻKA Z TYMI BUTAMI! Nie musisz mi pomagać. Wiem jedno. Dzieje się coś dziwnego.
-I wnioskujesz to po tym, że przyśnił ci się jeden, zwykły koszmar?-spytał, niechętnie wstając z jej łóżka.
-Nie był zwykły! Eh... po co ja w ogóle z tobą gadam? Nie zrozumiesz tego. A teraz wybacz ale jestem zmęczona.
Popatrzył na nią z rezygnacją. Westchnął cicho i tym razem wyraz jego twarzy był naprawdę poważny.
-Czasem koszmary odzwierciedlają to, czego boimy się naprawdę w swoim życiu. Może czas przestać uciekać i naprawdę się z tym zmierzyć?
Patrzyła na niego z niemałym zaskoczeniem. Co prawda, Draco Malfoy nie raz zaskoczył ją swoimi mądrymi słowami ale tego się nie spodziewała. Przynajmniej-nie w tej chwili.
-Dlaczego sądzisz, że przed czymś uciekam?-wydukała, unosząc brwi.
Zaśmiał się cicho, po czym popatrzył na nią z dziwnym błyskiem w oczach.
-Wiem to Granger. Nie próbuj się okłamywać. Ale wiesz? Pocieszę cię. Zawsze lepiej uciekać niż stać w miejscu.
Posłał jej jeszcze jeden, delikatny uśmiech po czym zniknął za drzwiami jej dormitorium, zostawiając w osłupieniu i paroma nowymi, zupełnie niepotrzebnymi refleksjami.

                                                                            ***

Kolejny poranek. Kolejny nużący i męczący dzień w Hogwarcie.
Draco stał oparty o ścianę z rezygnacją patrząc na trzy Francuzki zalotnie trzepocące rzęsami.
-Co dziś nam pokażesz, Draco?-spytała jedna, podchodząc do niego i zarzucając mu ręce na szyję.
-Salazarze! Jesteś gorsza niż Parkinson!-powiedział blondyn, ściągając jej ręce. -Co powiecie na bibliotekę? Hogwart posiada jedne z najliczniejszych księgozbiorów w całej Europie.
-Co ciekawego może być w bibliotece?-spytała jedna z reprezentantek Beuxbatons, uśmiechając się zalotnie.
-No wiecie... dużo rzeczy.
W duchu liczył na to, że dziewczyny zajmą się książkami, a on będzie mógł spokojnie od nich odpocząć. Niestety. Przeliczył się jeśli chodzi o ich ambicje.
-W takim razie pokażę wam boisko-mruknął i nie czekając na ich decyzje wyszedł z zamku. O tym, że wcale zanim nie poszły zorientował się dopiero wtedy kiedy doszedł na miejsce i bynajmniej wcale się tym nie przejął. Wzruszył ramionami i ze zrezygnowaniem usiadł na zielonej trawie. Spojrzał w górę. Boisko do Quidditcha wyglądało wyjątkowo majestatycznie. Było dużo lepsze niż to sprzed lat. Mimo to do tego dawnego czuł dziwny sentyment. Teraz wiedział jak czuje się Hermiona...
Nawet nie zauważył kiedy ktoś dosiadł się obok i przyglądał mu się z uwagą.
-Jest z tobą źle stary. Malfoyowie nie pokazują emocji...-zakpił przybysz.
-Daruj sobie, Blaise-odparł wyrywając się z zamyślenia. -Czego chcesz?
-Niczego. Po prostu sobie przyszedłem-powiedział, wzruszając ramionami. -Coś się stało?
-Pamiętasz jak lataliśmy tu jak byliśmy jeszcze mali? Pamiętasz jak kłóciliśmy się z Gryfonami o boisko i mówiliśmy, że wszystko odbywa się za zgodą Snape'a?
-Byliśmy żałosnymi gówniarzami-zauważył Blaise wyrywając kępkę trawy i zaczynając się nią bawić.
-Wcale, że nie-uśmiechnął się blondyn. -Byliśmy jacy byliśmy... Jesteśmy kim jesteśmy i wiesz co jest najlepsze? Że to my wreszcie wybieramy kim będziemy.
-Dobrze się czujesz?
-Mówię poważnie, Blaise!-powiedział z niezrozumiałym nawet dla siebie entuzjazmem. -Wychowaliśmy się w Hogwarcie, tu się wszystko zaczęło. Nie żal ci będzie go opuszczać? Został nam nie cały rok.
-Nie wiem. Jeszcze o tym nie myślałem.
-Chcę to wykorzystać najlepiej jak tylko potrafię i...
-Przyszedłem, bo chcę pogadać-przerwał mu ostro. W obliczu jego sytuacji nie bardzo obchodziły go słowa przyjaciela. Draco spojrzał na niego zdezorientowany, ale nic więcej nie powiedział. -Ginny wyjechała do Pottera.
Blondyn zamrugał parę razy, patrząc na niego z niezrozumieniem. Dopiero po chwili doszedł do niego sens słów Zabiniego.
-Kurczę, stary... Przykro mi.
-Dlaczego?
-Yyy... to chyba oczywiste. Skoro do niego pojechała to znaczy, że go wybrała. Kochała się w nim od drugiej klasy...
Blaise przez chwilę patrzył na niego z niemym szokiem by po chwili zerwać się na równe nogi i spojrzeć na niego z wyrzutem.
-Dzięki, Draco. Pocieszyłeś mnie. Dowiedz się od Grnager gdzie dokładnie pojechała ruda. Albo nie. Wal się!-krzyknął po czym odszedł, zostawiając Dracona z bardzo głupią miną.

                                                                                ***

Nie wiedzieć czemu, wszystko zaczynało się rozpadać. Nie mógł pozwolić na stratę kogoś takiego jak Blaise. Przyjaciel za dużo dla niego znaczył. Postanowił pójść do Granger i wyciągnąć z niej coś na temat rudej. Zrobi to, choćby miał posunąć się do... wszystkiego!

                                                                              ***

-Czego tym razem?-spytała, stojąc u progu swojego dormitorium.
-Ważne-odparł, po czym jak zwykle wszedł bez zaproszenia do środka.
-Trochę kultury, Malfoy-powiedziała z irytacją.
-Co jak co, ale Malfoya kultury uczyć nie będziesz-powiedział dość chłodno. Był arystokratą. Kultura była czymś co płynęło w jego krwi! Dlaczego więc dał jej świetny popis? Cóż... po prostu mu się nie chciało, a tak to sobie przynajmniej tłumaczył.
Spojrzała na niego nieco urażona. Nie lubiła gdy ktoś zwracał się do niej takim tonem.
-Gdzie pojechała Weasley?-spytał nie próbując owijać w bawełnę.
-Nie powiem ci.
-Granger do cholery!
-Nie krzycz na mnie. Jeżeli myślisz, że swoim zachowaniem coś osiągniesz to...
-Daj spokój i mi powiedz!
-Nie. Ma. Mowy-wycedziła, patrząc na niego z uporem. Na jej nieszczęście Malfoy był równie uparty i za żadne skarby nie zamierzał odpuścić.
-Słuchaj Granger-powiedział, podchodząc do niej i patrząc na nią ze złością. -Wiesz co tu robię?
-Krzyczysz na mnie i wtrącasz się w nie swoje sprawy?-spytała z ironią.
-Błąd. Próbuję sobie poukładać życie. Może sprawa z Weasley jest drobnostką, ale w moim beznadziejnym świecie to kolejny, wielki problem. Nie jestem w Hogwarcie z własnej woli. Uciekam przed Azkabanem. Czy ci się to podoba czy nie, nie jestem przykładnym, dobrym prefektem, który jedyne czego pragnie to Wybitnego na eliksirach! Tracę przyjaciela, bo nie wiadomo jakim cudem zostałem w to wszystko wkręcony!-był zły. Bardzo. Nawet nie zauważyła kiedy zdołał podejść tak blisko, że przyparł ją do ściany. Spojrzała na niego z przerażeniem, a jemu przypomniała się pewna scena...
-Przepraszam-powiedział, szybko się odsuwając. Wydawał się być trochę zmieszany, co w jego przypadku było rzadkim widokiem. -To po prostu dla mnie ważne, Granger. Powiesz mi czy nie?
Był już dużo łagodniejszy. Sytuacja z przed chwili złudnie przypominała mu tą na cmentarzu. Hermiona patrzyła wtedy na niego przyparta do drzewa, a w jej oczach krył się strach i niezmierzona panika.
-Obiecałam jej, że nie powiem-powiedziała. -Gdyby to ode mnie zależało, powiedziałabym Blaise'owi-powiedziała spokojniej. W jej oczach widział szczerość. Szczerość jakiej nie widział wtedy na cmentarzu...
-Uważasz, że jestem zły?-spytał nagle, a ona popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Czemu pytasz?
-Była kiedyś taka osoba. Powiedziała, że jestem dobrym człowiekiem-zaczął, jednocześnie zaczynając z powrotem się przybliżać. -Wiesz, dała mi mnóstwo siły, odwagi. Sprawiła, że gdzieś tam w środku, odezwało się sumienie. Jednak... ciągle się zastanawiam czy nie kłamała. Czy to co powiedziała, było prawdą. Czy nie żyłem tyle czasu zatracony w kłamstwie, wierząc w idee, które nigdy nie istniały-wyznał, nie zauważając nawet kiedy ich czoła zaczęły się stykać, a usta zaczęły dzielić milimetry. -Odpowiedz, Granger. Kim jestem?-spytał, jednak ona nie mogła skupić się na odpowiedzi. Rozpraszały, a może raczej zachęcały ją jego usta, zmieszane oddechy, bliskość...
Otworzyła usta by coś powiedzieć, gdy nagle drzwi dormitorium otworzyły się i stanął w nich nikt inny jak Ron Weasley we własnej osobie.

11 komentarzy:

  1. Genialny rozdział :-) Ale szkoda że przerwałaś w takim momencie!!
    Czekam na następny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda co prawda, że przerwałaś w takim momencie, ale plusem jest to kto pojawił się dormitorium Miony. Ogólnie super rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, really?! Tylko nie Ron, tak blisko było ehhh
    No ale rozdział bardzo mi się podoba :D Oby tak dalej, życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :)
    W ogóle uwielbiam Twoje opowiadania i ostatnio starałam się nadrobić całą Twą twórczość i zaczyna mi się mieszać... XD
    Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No czekałam i czekałam i w końcu jest !! :D Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Coraz bardziej wszystko komplikujesz. Nie mogę się doczekać kolejnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejne komplikacje... Po przeczytanie ostatniego zdania otworzyłam oczy tak szeroko jak sie tylko da. Draco rozmyślający nad sensem życia. Przypomniała mu się scena z cmentarzem.. takie urocze :) Tylko gdyby Ron nie wszedł byłoby idealnie ;)

    Weny
    WiŚenka
    -------------------------------
    http://dramione-nowe-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest przecudowny ♥ Końcówka przebiła wszystko i teraz ciekawość mnie zżera, co się stanie. Piszesz wspaniale i mam nadzieje, że nowy rozdział pojawi się niebawem :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. końcówka mnie rozbawiła :D rozdział genialny, świetny cudowny :D Ciekawość mnie pożera co będzie dalej?? ahh Blais... jenyyy noooo genialne :D
    Pozdrawiam,Lili :D
    Zapraszam do mnie na panstwoweasley.blogspot.com i proszę o opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  10. haha koncowka najlepsza!! ty to wiesz jak zakonczyc rozdzial:D

    OdpowiedzUsuń