-Nie wiem kto cię tego nauczył, ale życie nie jest takie proste, Malfoy-powiedziała ze smutkiem głęboko wierząc w własne słowa.
-Cholera, Granger ty mnie tego nauczyłaś!-teraz się wkurzył. Łapiąc ją za ramiona, obdarzał morderczym wzrokiem. Hermiona zawsze była mądra, ale teraz po prostu nic do niej nie docierało.
-Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek mówiła coś takiego-o ironio! Rzeczywiście nie pamiętała lekcji, której udzieliła mu pewnej nocy na cmentarzu... -Musisz wiedzieć, że wszystko co osiągnęłam, osiągnęłam ciężką pracą. Nie raz poniosłam porażkę i jedynym sposobem było pogodzenie się z tym, niezależnie jak bardzo by mi zależało.
-Granger nie mówimy tu o Wybitnym z eliksirów. Mówimy o tym, że wmawiasz sobie coś co nie jest prawdą tylko po to by ulżyć sobie w podejmowaniu trudnych decyzji. Wiesz co to oznacza? Że mimo tego jak bardzo mi na tobie zależy, nie zrobię ci prania mózgu i nie przekonam do niektórych rzeczy. Musisz się z tym zmierzyć... albo stchórzyć i wybrać drogę, w której wybierać nie musisz.
***
Znowu tam była. Kolorowe światła, głośna muzyka, tańce i alkohol. Impreza. Ostatnia w te wakacje. Każdy łapał ostatnie chwile uciekającej zabawy. Każdy pragnął bawić się jak najlepiej...
Uśmiechy na twarzach, śmiech, miłe rozmowy... coś niezapomnianego, wspaniałego, coś co sprawia, że czeka się na te chwile z utęsknieniem. Czarująca. Ubrana w ładną, granatową sukienkę. Dobrze się bawiła. Tańczyła na środku, nie zdając sobie sprawy jak dużo ludzi podziwia jej zgrabne, pewne ruchy. Kasztanowe, rozwiane włosy i ... on pośród tłumu...
Otworzyła oczy, a kiedy uświadomiła sobie, że jest w swojej sypialni odetchnęła z ulgą. Wstała z łóżka, wiedząc, że już nie zaśnie. Czuła się tak... samotnie. Przytłoczona własnymi myślami, wspomnieniami i świadomością, że wcale nie powinna się tak czuć bardzo bolało. Chciała coś zmienić, sprawić by było lepiej, inaczej... Niestety niektóre rzeczy już są, a nam pozostaje się z tym pogodzić.
***
Siedział na kanapie, popijając ognistą whisky. Zastanawiał się czy jego nadzieja nie jest może bezpodstawna... Czy nie robi z siebie idioty, dalej czekając?
-Co się dzieje Blaise?-do pokoju weszła kobieta. Ubrana w szlafrok, patrzyła z troską na chłopaka.
-Wszystko w porządku, mamo-mruknął, nie przenosząc na nią wzroku.
-Czemu nie śpisz? Jutro pod choinką...
-Mamo nie jestem już dzieckiem. Nie musisz martwić się, że chce przyłapać Mikołaja...-powiedział z zażenowaniem.
Kobieta westchnęła cicho, po czym nie czekając na jego zaproszenie usiadła obok na kanapie.
-Dobrze, nie wiem kim ona jest ale zdążyła namieszać ci w głowie.
-Nie namieszała mi w głowie! Poza tym... nie wiem o czym mówisz-odparł nieco zmieszany.
-Jak chcesz-powiedziała jego matka, lekceważąco machając ręką. -Nie siedź do późna. I nie pij tyle. Chcę, żeby mój syn był trzeźwy na jutrzejsze spotkanie z rodziną. Twoja pełnoletność niczego nie zmienia-to mówiąc zamierzała pójść spać, kiedy zatrzymały ją jego słowa.
-Czy kiedyś, podczas długiej rozłąki, zaczęłaś wątpić w czyjeś uczucia tylko dlatego, bo przestałaś go widywać?-spytał, bo bardzo go to trapiło.
-Cóż... związki na odległość bywają ciężkie... Czy to jakaś Francuzka?-spytała kobieta promiennie się uśmiechając.
-Mamo... to bardziej skomplikowana sprawa-wyznał, upijając duży łyk whisky.
Kobieta spojrzała na niego,uważnie mu się przyglądając. Po chwili z powrotem znalazła się obok niego wiedząc,że to przez te myśli jej syn jest tak przygnębiony.
-Myślę, że odległość niczego nie zmienia. Jeżeli to uczucie kiedykolwiek było prawdziwe to jestem pewna, że wszystko przetrwa. To, że jej nie widujesz, czy kompletnie straciłeś z nią kontakt... jeżeli kochasz ją prawdziwe to ona na pewno odwzajemnia twoje uczucia.
-To chyba nie takie proste...
-Blaise, słonko... Miłość jest bardzo prosta. To ludzie wszystko komplikują. Kochasz albo nie kochasz. Nie ma sensu wmawiać sobie czegoś co nie jest prawdziwe, bo na pewno nie przetrwa. Więc jeżeli naprawdę kochasz tą dziewczynę to... czekaj na nią, nie trać nadziei.
-Dlaczego uważasz ,że tu chodzi o jakąś dziewczynę? Spytałem tak... czysto teoretycznie...-próbował wymyślić chłopak. Nie chciał by od tej pory matka patrzyła na niego i uśmiechała się tajemniczo. To było coś co byłoby bardzo w jej stylu.
-Mnie nie oszukasz... No chyba, że... Blaise chcesz mi o czymś powiedzieć? Może to rzeczywiście nie jest dziewczyna? Synu pamiętaj, że razem z tatą kochamy cię i zaakceptujemy to kim jesteś...
-Mamo!!!
***
Lista dla której powinienem całkowicie odciąć od siebie Granger:
- To nienormalna świruska.
- Przemądrzała kujonka, która potrafi działać na nerwy.
- Staje się brutalna i agresywna kiedy w grę wchodzą egzaminy.
- Ciągle wychwala cudownego Wybrańca i rudego, parszywego, lalusiowatego, ogłupiałego, skretyniałego Weasleya.
- Umawia się z Blaise'm do Hogsmade co strasznie mnie wkurza.
- Używa mądrych, trudnych słów, których czasem nie rozumiem. Mimo iż jestem bardzo inteligentny.
- Granger przesiaduje godzinami w bibliotece.
- Zbyt często się ze mną kłóci.
- Zawsze musi postawić na swoim. Jest uparta jak... uparty Hipogryf.
- Przyjaźni się z Hagridem.
- Historia Hogwartu to jej ulubiona książka.
- Nie słodzi herbaty. Tzn. Nie ma gustu smakowego.
- Uczy się lepiej ode mnie.
- Po prostu jest wnerwiająca...
Patrzył się w zapisany przez siebie pergamin zastanawiając się kiedy zdążył się tak stoczyć. Ta karteczka była co najmniej... żałosna, jednak musiał przyznać, że dzięki niej zmalał poziom natrętnych myśli w jego głowie. Popijając kubek czarnej, mocnej kawy zaczął czytać kolejny podręcznik. Bynajmniej nie zamierzał zarwać nocy przez naukę. Podświadomie bał się po raz kolejny zasnąć. Powróciły koszmary. Wraz z odejściem kasztanowłosej dziewczyny odeszły spokojne noce. Przerażające wizje, wspomnienia... wszystko to nawiedzało go w nocy sprawiając, że nie czuł się bezpiecznie w własnym dormitorium.
Mimo to nie przypominał małego, bezbronnego dziecka bojącego zasnąć w ciemności. Nie przypominał kilkuletniego, blondynka proszącego rodziców o to by mógł spać tej nocy z nimi.
Nie przypominał, bo nigdy nie miał okazji nim być. Nigdy nie miał prawa okazać słabości, strachu. Nie mógł, bo przez lata wszyscy próbowali mu wpoić, że przez to stanie się nikim. Bojącym się własnego cienia śmieciem.
Kłamali. Dorósł. Stał się silnym, dojrzałym i odważnym mężczyzną. Wszystko dzięki świadomości, że strach nie jest czymś złym. To świadomość swoich słabości. Ludzie, którzy znają swoje słabości stają się silniejsi.
Przypomniał sobie o tym i momentalnie się uśmiechnął. To zaskakujące jak szybko można przywrócić sobie wiarę w siebie. Zamknął podręcznik i nie myśląc wiele o swoich poprzednich snach postanowił zmierzyć się z kolejnym.
***
-Panie Malfoy. Proszę do mojego gabinetu!-usłyszał za swoimi plecami, kiedy zamierzał wejść do wielkiej sali na świąteczne śniadanie. Westchnął, po czym nie mogąc powstrzymać się od wywrócenia oczami udał się do pokoju dyrektorki.
-Słucham?-spytał stając przed nią i wkładając ręce do kieszeni.
-Nie przespana noc?-spytała kobieta przyglądając się jego cieniom pod oczami i przeciągłemu ziewaniu.
-Tej nocy Voldemort odcinał jednym zaklęciem głowę mojego przyjaciela z piaskownicy. To nie było coś przy czym miło się spało-powiedział obojętnie, splatając ręce na piersi. -O co chodzi?
-Czy mógłbyś się tym zająć?-spytała kobieta, nieco wstrząśnięta jego wypowiedzią. -To pewne dokumenty. Nie poprosiłabym o to normalnego ucznia ale ty... jesteś na tak jakby specjalnych zasadach...
-Co to ma być?-spytał otwierając teczkę, w której znajdowały się ruchome fotografię nieznajomych mu ludzi.
-Zaginęli podczas bitwy. Nie znaleziono ich ciał, jednak są osoby, które mogą potwierdzić, że ci ludzie walczyli, a nigdy nie wrócili...
-Może pojechali świętować na Karaiby?-spytał unosząc sugestywnie brwi. -Tak czy inaczej... co ja mam niby robić? Szukać ich po całym świecie? To nie do wykonania. Przynajmniej dla mnie. Nie byłbym wstanie ominąć zaklęcia Fideliusa a co dopiero...
-Może nie byłbyś wstanie ale jestem pewna, że odkryłbyś sposób dla którego...
-Pani profesor! Jeżeli ci ludzie nie wrócili do domów, a przeżyli to znaczy, że mieli coś innego do roboty, albo mieli coś na sumieniu i ukrywali to przed ministerstwem! Najzwyczajniej nie chcą być znalezieni. Nie będę bawił się w detektywa. Nie ma takiej opcji. Może jestem pani coś winien ale...
-Draco!
-...mówię poważnie jeżeli...
-Panie Malfoy ani przez chwilę nie prosiłam pana o znalezienie kogokolwiek!
-No to o co chodzi?-spytał nie wzruszony swoją pomyłką.
-Znalazłam tych ludzi.
-W takim razie jaki jest problem?
-Zakopanych pod ziemią. Mile stąd. Podejrzewam, że Śmierciożercy wzięli parę ofiar poza granice zamku by tam je torturować w spokoju...
-Maaaalfoy!!!-krzyknął zakapturzony mężczyzna. Blondyn odwrócił się w jego stronę wcześniej unikając lecącego w jego stronę zaklęcia. Spojrzał na niego, a kiedy zobaczył kobietę, którą śmierciożerca trzymał za włosy mocniej zacisnął szczęki. Unisół wyczekująco brwi, jakby czekając aż mężczyzna powie coś głupiego i da mu spokój.
-Razem z Graybackiem idziemy wziąć parę ludzi i zabawić się nimi za lasem! Choć z nami!
-Jest wojna Yaxley!-odkrzyknął blondyn, odbijając od siebie czyjeś zaklęcie. Ocierając brodę z krwi, wziął głęboki oddech. Już teraz widział jak nienormalny sadysta, który stał naprzeciw torturuje przerażoną kobietę. Czemu nikt jej nie pomagał? Czemu nikt, kto stał po jej stronie nie widział, że jest w niebezpieczeństwie? Spojrzał w jej błękitne oczy. Wiedziała, że to już koniec. Na szczęście nie było w nich błagania o litość. Inaczej pewnie by tego nie zniósł. Była dumna, odważna. Przygotowana na wszystko. W swoim spojrzeniu próbował przekazać jej współczucie, przeprosiny... mimo iż trwało to zaledwie parę sekund wiedział, że dobrze to zrozumiała.
-Idziesz czy nie?-krzyknął w jego stronę Yaxley przy okazji uchylając się przed kawałkami gruzu lecącego w jego stronę. -Chyba nie pozwolisz by ominęła cię taka zabawa?
-Nie chcę mieć z tym nic wspólnego-powiedział po dłuższej chwili ciszy. -Przepraszam, muszę iść...
-Chciałam cię prosić żebyś spotkał się z rodziną jednego z poległych w tamtym miejscu. Ja mam naprawdę ważną sprawę. Nie mogę jej przegapić. Proszę cię zrób to dla mnie, a nie będziesz mi więcej nic winny.
-Nie mogę-pokręcił głową, jakby chcąc się wybronić. -Ja byłem śmierciożercą. Ci ludzie znienawidzą mnie i nie będą chcieli w ogóle ze mną rozmawiać! To nie jest takie proste...
-Oni nie muszę wiedzieć kim byłeś, Malfoy-przerwała mu, z powagą patrząc w oczy. -Ważne kim jesteś, Malfoy, a ja wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem.
-Nie przespana noc?-spytała kobieta przyglądając się jego cieniom pod oczami i przeciągłemu ziewaniu.
-Tej nocy Voldemort odcinał jednym zaklęciem głowę mojego przyjaciela z piaskownicy. To nie było coś przy czym miło się spało-powiedział obojętnie, splatając ręce na piersi. -O co chodzi?
-Czy mógłbyś się tym zająć?-spytała kobieta, nieco wstrząśnięta jego wypowiedzią. -To pewne dokumenty. Nie poprosiłabym o to normalnego ucznia ale ty... jesteś na tak jakby specjalnych zasadach...
-Co to ma być?-spytał otwierając teczkę, w której znajdowały się ruchome fotografię nieznajomych mu ludzi.
-Zaginęli podczas bitwy. Nie znaleziono ich ciał, jednak są osoby, które mogą potwierdzić, że ci ludzie walczyli, a nigdy nie wrócili...
-Może pojechali świętować na Karaiby?-spytał unosząc sugestywnie brwi. -Tak czy inaczej... co ja mam niby robić? Szukać ich po całym świecie? To nie do wykonania. Przynajmniej dla mnie. Nie byłbym wstanie ominąć zaklęcia Fideliusa a co dopiero...
-Może nie byłbyś wstanie ale jestem pewna, że odkryłbyś sposób dla którego...
-Pani profesor! Jeżeli ci ludzie nie wrócili do domów, a przeżyli to znaczy, że mieli coś innego do roboty, albo mieli coś na sumieniu i ukrywali to przed ministerstwem! Najzwyczajniej nie chcą być znalezieni. Nie będę bawił się w detektywa. Nie ma takiej opcji. Może jestem pani coś winien ale...
-Draco!
-...mówię poważnie jeżeli...
-Panie Malfoy ani przez chwilę nie prosiłam pana o znalezienie kogokolwiek!
-No to o co chodzi?-spytał nie wzruszony swoją pomyłką.
-Znalazłam tych ludzi.
-W takim razie jaki jest problem?
-Zakopanych pod ziemią. Mile stąd. Podejrzewam, że Śmierciożercy wzięli parę ofiar poza granice zamku by tam je torturować w spokoju...
-Maaaalfoy!!!-krzyknął zakapturzony mężczyzna. Blondyn odwrócił się w jego stronę wcześniej unikając lecącego w jego stronę zaklęcia. Spojrzał na niego, a kiedy zobaczył kobietę, którą śmierciożerca trzymał za włosy mocniej zacisnął szczęki. Unisół wyczekująco brwi, jakby czekając aż mężczyzna powie coś głupiego i da mu spokój.
-Razem z Graybackiem idziemy wziąć parę ludzi i zabawić się nimi za lasem! Choć z nami!
-Jest wojna Yaxley!-odkrzyknął blondyn, odbijając od siebie czyjeś zaklęcie. Ocierając brodę z krwi, wziął głęboki oddech. Już teraz widział jak nienormalny sadysta, który stał naprzeciw torturuje przerażoną kobietę. Czemu nikt jej nie pomagał? Czemu nikt, kto stał po jej stronie nie widział, że jest w niebezpieczeństwie? Spojrzał w jej błękitne oczy. Wiedziała, że to już koniec. Na szczęście nie było w nich błagania o litość. Inaczej pewnie by tego nie zniósł. Była dumna, odważna. Przygotowana na wszystko. W swoim spojrzeniu próbował przekazać jej współczucie, przeprosiny... mimo iż trwało to zaledwie parę sekund wiedział, że dobrze to zrozumiała.
-Idziesz czy nie?-krzyknął w jego stronę Yaxley przy okazji uchylając się przed kawałkami gruzu lecącego w jego stronę. -Chyba nie pozwolisz by ominęła cię taka zabawa?
-Nie chcę mieć z tym nic wspólnego-powiedział po dłuższej chwili ciszy. -Przepraszam, muszę iść...
-Chciałam cię prosić żebyś spotkał się z rodziną jednego z poległych w tamtym miejscu. Ja mam naprawdę ważną sprawę. Nie mogę jej przegapić. Proszę cię zrób to dla mnie, a nie będziesz mi więcej nic winny.
-Nie mogę-pokręcił głową, jakby chcąc się wybronić. -Ja byłem śmierciożercą. Ci ludzie znienawidzą mnie i nie będą chcieli w ogóle ze mną rozmawiać! To nie jest takie proste...
-Oni nie muszę wiedzieć kim byłeś, Malfoy-przerwała mu, z powagą patrząc w oczy. -Ważne kim jesteś, Malfoy, a ja wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem.
Intrygujący rozdział, chociaż czuje pewien niedosyt...
OdpowiedzUsuńMimo wszytsko bardzo mi się podobał :)
Odiumortis.
Rozdział jest genialny, zresztą tak jak każdy :) Draco w twoim opowiadaniu jest po prostu boski :) Już się nie mogę doczekać kolejnej notki :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Rozdział świetny, a najbardziej podobia mi się ostatnie zdanie, które dyrektorka powiedziała do Malfoya ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Genialny rozdział, czekam na kolejny. Liczę, że Hermiona w końcu dojdzie, że już nie kocha Rona i będzie się spotykała z Draconem.
OdpowiedzUsuńRozdział idealny! Świetny!
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się lista "dlaczego powinienem całkowicie odciąć się od Granger" !
Twój blog jest MEGA!
Piszesz tak emocjonująco, strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lúthien ;*
http://dramione-invisible-love.blogspot.com/
Lista świetna :-) Rozdział super !! Nie mogę doczekać się kolejnego!!
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
"Ważne kim jesteś, Malofy, a ja wierzę, że jesteś dobrym człowiekiem"
OdpowiedzUsuńPowiem tak - piękne, piekne slowa. Przejmujące. Jak bały rozdział.
Lumossy
im-possible-dramione.blogspot.com
*cały xD
UsuńTa lista jest świetna ;) Ogólnie kocham twój blog i tego Dracona <3 Zapraszam do Fanklubu na Facebooku link w komentarzu w poprzednim rozdziale
OdpowiedzUsuń{Olki
Ohhh ciężkie ich życie ... Ale rozdział piękny !! :)
OdpowiedzUsuńTa końcówka jest piękna po prostu, wspaniała ;) Świetny rozdział, życzę weny.
OdpowiedzUsuń"Łatwiej mi cie nienawidzic, niz przyznac jak bardzo mi na tobie zalezy" "Nie musze wiedzie kim byles (...) wazne mim jestes, a wierze ze jestes dobrym czlowiekiem" Poruszajace ostatnie zdania rozdzialow. Po tym rozdziale mysle ze wszyscy czuja nie dosyt. Taki fajny rozdzial, a taki krotki :) No coz pozostaje czekac na nastepny. <3
OdpowiedzUsuńdzieki za rozdzail <3
OdpowiedzUsuńŚwietny, naprawdę. Taki ciekawy :)
OdpowiedzUsuńNajlepsza była kartka Malfoya i rozmowa Blaise'a z mamą xD
Mam nadzieję ,że Herm zrozumie ,w końcu kogo naprawdę kocha i potrzebuje ♥