czwartek, 19 września 2013

18. Lecząc depresję...

Mijały miesiące. Lekcje były opuszczane, a jej marzenie "bycia Wybitnym" zupełnie zatracone.
Dlaczego jej historia nie mogła skończyć się szczęśliwie? Dlaczego wyrzuty sumienia męczyły ją, nie dając chwili wytchnienia? Czas mijał niezauważalnie. Czuła jakby zatrzymał się wtedy, w gabinecie dyrektorki i za żadne skarby nie chciał ruszyć dalej. Zbliżały się Święta. Roześmiani uczniowie rozjeżdżali się do swoich domów. Ona zostawała tutaj. Również w domu, w Hogwarcie. Dopiero teraz wiedziała jak musiał czuć się Harry. Współczuła mu z całego serca, wiedząc, że on nie miał takich wesołych  świąt nawet raz. Nie ma się co oszukiwać, nawet Weasleyowie nie byli wstanie zastąpić tych prawdziwych rodziców.
Ron również wyjechał do domu. Posiedział z nią parę dni po wiadomości o śmierci państwa Grangerów, by po chwili ponownie oddać się w wir pracy. Ostatnio siedziała sama. Pogrążona we własnych myślach i emocjach. Zwykle siedziała na trawie tępo wpatrzona w spokojną tafle jeziora. Kiedy przyszła zima i biały puch pokrył błonia zmuszona była przenieść się do dormitorium i zamienić wodę na ogień wesoło trzaskający w kominku. Mówią, że są ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo kto tą samotność może znieść. Do tej pory nigdy nie rozumiała tych słów. Teraz rozumiała doskonale.

-Na pewno sobie poradzisz?-spytał Blaise patrząc na nią z troską.
-Tak-powiedziała cicho. -Dam radę.
-Moja mama zapraszała cię z dziesięć razy i...
-Chcę pobyć sama.
-Jak chcesz-westchnął chłopak, przeczesując palcami włosy. -Wesołych świąt-powiedział bez przekonania.
Odwrócił się zamierzając odejść, kiedy zatrzymał go jej głos.
-Ona wróci, Blaise. Jestem pewna.
Spojrzał na nią ze spojrzeniem pełnym wdzięczności.
-Do zobaczenia-mruknął, znikając za drzwiami jej dormitorium.

                                                                            ***

Zamek był w święta taki pusty. Można było napawać się panującą w nim ciszą. Siedziała na parapecie jednym w szkolnych korytarzy. Ubrana w gruby sweter czytała jakąś książkę. Udawała pochłoniętą jej fabułą, jednak jej myśli skupiały się tylko na jednym. Starała się nie myśleć o rodzicach. Niestety, mnóstwo wspomnień świątecznych było związanych z rodzicami. Westchnęła cicho, zatrzaskując książkę. Wiedziała, że nie jest wstanie czytać. Ostatnio nie oddała się żadnej lekturze.
Przeniosła wzrok z okładki w górę i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie jest sama. Przyglądał jej się w milczeniu. Wydawał się być skupiony, jakby zastanawiał się co powinien zrobić.
Zeskoczyła z parapetu. Zamierzała jak najszybciej się ulotnić, jednak on skutecznie ją przed tym powstrzymał.
-Będziemy wiecznie od siebie uciekać?-spytał poważnie. Przymknęła powieki, biorąc głęboki oddech. Merlinie, jak ona za nim tęskniła! Dlaczego dopiero teraz to sobie uświadomiła?
-Ja nigdy nie uciekam, Malfoy-mruknęła, odwracając się w jego stronę. Spojrzała prosto w jego stalowoszare oczy, czując, że nie jest wstanie się od nich oderwać.
-Mógłbym się o to kłócić-powiedział tak cicho, że nie była wstanie tego usłyszeć.
Zapanowała cisza. Mierzyli się spojrzeniami, nie bardzo wiedząc co powinno mówić się w takiej chwili.
-Muszę iść-powiedziała w końcu, a cały jej wyraz momentalnie posmutniał.
-Minęło już sporo czasu. Oni nie żyją Granger. Twoja depresja nie przywróci im życia.
Nie wiedział czemu to powiedział. Może wcale nie chciał i nieświadomie głośno pomyślał?
Zatrzymała się. Poczuła dziwny ucisk w sercu, łzy napływające do oczu. Od wizyty w gabinecie McGonagall z nikim nie rozmawiała na ten temat.
-Te słowa mają mi niby pomóc?-spytała tonem opływającym goryczą.
-Uświadomić-poprawił ją spokojnie. W jego oczach pojawiło się współczucie. Nie wiedziała czy kiedykolwiek wcześniej dostrzegła to w jego spojrzeniu.
-Jaki był najcięższy okres twojego życia?-spytała podchodząc do niego tak blisko, że niemal stykali się ciałami. Była zła i poirytowana.  Uśmiechnął się delikatnie. Nie rozmawiali nawet pięciu minut, a on już wzbudził w niej uczucia inne niż żal i smutek.
-Nie chcesz wiedzieć. To co się wtedy działo nie zmieściłoby się w głowie nikomu kto nie widział tego na własne oczy-powiedział, starając się by jego głos był obojętny. Nie musiała wiedzieć, że czasem ma koszmary z wizjami mrocznego znaku wypalanego na jego przedramieniu, albo całym okresem jego służby w szeregach Czarnego Pana. Każdy dzień był jak horror nie zamierzający się kończyć.
-Nie ważne. Wiedz, że właśnie taki okres przeżywam, więc gdybyś mógł z łaski swojej odpuścić swoje durne, nie mające znaczenia komentarze, byłabym wdzięczna!
-Ale...
-Jesteś beznadziejny, Malfoy!-krzyknęła, waląc pięścią w jego tors. Spojrzał na nią z wyrzutem, jednak postanowił, że da jej się wyżyć. Zrezygnował ze swojego planu, dopiero wtedy kiedy nie przestawała go bić, a z każdym uderzeniem stawała się coraz bardziej zrozpaczona.
-Dobra, wystarczy-powiedział, łapiąc ją za nadgarstki. Patrzył na nią z troską i współczuciem. Domyślał się jak się czuje.
-Gdzie byłeś wcześniej-spytała cicho, przez łzy, a on poczuł, że może rzeczywiście warto było przyjść, kiedy dowiedział się o tym co się jej stało. Zapomniał już o tym, że to ona zerwała kontakt i dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chce go wiedzieć.
-Już jestem-szepnął, przytulając ją do siebie. Nagle miesiące kłótni i ignorancji przestały mieć znaczenie.
Dlaczego? Ktoś kiedyś powiedział, że tacy już są przyjaciele. Wybaczają sobie.

                                                                            ***
Siedziała przed kominkiem z głową opartą na jego ramieniu. Nic nie mówiła. Nie miała siły ani ochoty, zresztą i tak nie wiedziała co mogłaby powiedzieć. Wyrazić swoje uczucia? Bo to chyba lepsze niż gadanie o pogodzie? Możliwe, tyle że wtedy musiała by powiedzieć jak bardzo jest jej smutno. Jak gorycz rozrywa jej serce na małe kawałki. Jednak najgorsze było chyba to, że nikogo przy niej nie było. Ron wyjechał dawno temu. Nie pisał listów, nie odwiedzał jej. Był zapracowany, a ona samotna. Aż do teraz. Draco Malfoy po prostu trwał, jakby rozumiejąc jej potrzebę na milczenie. Nie miała pojęcia ile tak wpatrywała się w ogień, ale widać chłopak stwierdził, że jej czas się skończył. Wziął ją za ramiona i delikatnie odwrócił w swoją stronę.
-Słuchaj Granger-zaczął cicho. Nie był dobry w takich rozmowach. Wiedział jednak, że musi jej pomóc.
Jej wzrok zdawał się jakby nieobecny. Była przy nim ciałem, nie duchem. -Granger-powtórzył spokojnie tylko trochę głośniej. -Wiem jak to jest kiedy traci się coś ważnego. Wyobraź sobie, że to co się dzieje to jedynie zmiany, nowe życie. Odeszli, ale uwierz mi niektórym zdarzają się gorsze tragedie. Nie mówię, że nie masz prawa być nieszczęśliwa, ale nikomu przez to nie pomagasz...
-Nie masz pojęcia co czuje. Twoi rodzice właśnie siedzą razem w drogim salonie i popijają sobie szampana, rozmyślając co wysłać ci na gwiazdkę. Jedynym problemem jest to, że niewiedzą jeszcze co zlecić skrzatom do przygotowania na świąteczną kolacje a ich...
-Zamknij się-powiedział cicho. Nie wyglądał na złego. Raczej na dotkniętego jej słowami.
-Moi rodzice nie piją razem szampana, bo od wojny w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Nie wyślą też żadnych prezentów na gwiazdkę, bo od lat jej nie obchodzą. To samo tyczy się kolacji. Od zdrady Zgredka nie pracuje u nas żaden skrzat, a co do drogiego salonu... wątpię by po tym co urządził tam Czarny Pan komukolwiek zechciało się tam siedzieć. Nie mówię, że nie ma prawa być ci silna. Mam na myśli raczej to, że jesteś silną osobą, która się z tym upora.
W jej oczach znalazło się poczucie winy, chyba jednak nie zamierzała nic powiedzieć.
-Słuchaj Granger mam dość patrzenia jak robisz z siebie ruinę.
-Nie robię z siebie ruiny. Bezbłędnie wypełniam wszystkie obowiązki i ...
-Co mi po twojej mechanicznej robocie?! W tobie nie ma już życia, Granger! To już nie jesteś ty!
-Cóż... czasem traci się coś ważnego. Wyobraź sobie, że to co się dzieje to jedynie zmiany, nowe życie-zacytowała beznamiętnym tonem.
Spojrzał na nią tak, jakby właśnie wypowiedziała mu wojnę. Cała ta sprawa zdawała się być coraz bardziej irytująca.
-No to teraz słuchaj uważnie. Wszyscy cię zostawili. Weasley, jego siostra, tak Ginny też, bo gdybyś ją chociaż trochę obchodziła wysłałaby pocztówkę z Hiszpanii, prawda? Zostawił cię też Święty Wybraniec, bo przecież zabawia się razem z Weasley za granicą. I wiesz co? Oni mogą cię mieć w dupie, ale ja,  cię nie zostawię. I nie pozwolę byś wmówiła sobie, że to że cię olali jest normalne.
-Żaden z moich przyjaciół mnie nie olał-powiedziała cicho dziewczyna. Wierzyła w nich. Wierzyła, że gdyby tylko mogli byliby z nią od początku, do samego końca.
-Więc gdzie twój narzeczony, Granger?-spytał z powątpiewaniem Ślizgon. Zaskoczył ją fakt, że w jego głosie nie było kpiny. Raczej współczucie, które jeszcze mocniej uświadamiało ją, że wszyscy ją zostawili.
-Pracuje na naszą przyszłość-odparła, dumnie unosząc brodę. Nie pozwoli by Malfoy przytłoczył ją mocniej swoją brutalną, chcąc nie chcąc prawdą.
-Tak szczerze Granger. Wolisz by pracował na waszą durną wille z basenem czy był przy tobie w najgorszym okresie twojego życia?
Miał rację. Miał rację i w tym momencie to sobie uświadomiła. Patrzyła mu w oczy i zupełnie nie miała pojęcia co mu na to odpowiedzieć.
-Jak się kogoś kocha, to mu się wybacza-powiedziała cicho, wierząc, że to choć trochę usprawiedliwi jej chore urojenia.
-Problem w tym, że ty go wcale nie kochasz-mruknął dostatecznie głośno by to usłyszała.
-Możesz przestać wmawiać mi rzeczy, o których sam nie masz żadnego pojęcia?!-teraz była zła. Miała dość tego co wpajał jej ten blondyn. Czy on naprawdę nie rozumiał, że nie chciała dopuścić do siebie tej prawdy?  Małżeństwo z Ronem będzie najkorzystniejsze. Dla wszystkich.
-Granger to ty siebie okłamujesz! Ty, Potter i Weasley się nawet nie przyjaźnicie! Co dopiero jakaś chora miłość! Zapłacił ci żebyś za niego wyszła czy co?! Wasze złote trio się rozpadło i jeżeli chcesz je odratować to na pewno nie małżeństwem z tą rudą łasicą!
-Przestań, dobrze?
-Ile razy mamy to przerabiać, żeby wreszcie do ciebie dotarło?!
-Mogę cię o coś zapytać?! Skoro tak bardzo chcesz żebym za niego nie wychodziła to dlaczego pozwoliłeś wtedy na to by cię uderzył? Czemu zwaliłeś winę na siebie? I co najważniejsze po cholerę obściskiwałeś się z tą Francuską dziewczyną w pustej klasie?!
-Nie obściskiwałem się z nikim w psutej klasie-żachnął się, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że rzeczywiście dziewczyna miała prawo tak o nim pomyśleć.
Splotła ręce na piersi, gniewnie mrużąc oczy.
-Dałem ci odejść, bo... bo czasem trzeba dać komuś odejść by zrozumiał, że tak naprawdę chce wrócić i nigdy więcej nie odchodzić-wyjaśnił patrząc prosto w jej czekoladowe oczy. -Nie mówmy o tym, dobrze? Możemy na nowo być... przyjaciółmi?
-Nie, Malfoy-powiedziała z powagą patrząc w jego czekoladowe oczy. -Nie, ponieważ...
-Możesz więc odpowiedzieć na jedno proste pytanie?
Przytaknęła, nieco zmieszana jego niezadowoleniem.
-Po cholerę siedziałaś ze mną przez ostatnie parę godzin? Spróbuj powiedzieć, że nic dla ciebie nie znaczę, to chyba nie wytrzymam i ci coś zrobię-powiedział spokojnie, jednak w jego głosie wyraźnie dało się wyczuć irytacje. -Nie mówię, że mamy być parą! Zrozumiałem, jasne? Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył i mówiąc przyjaciele miałem na myśli przyjaciele!-wyjaśnił od niechcenia. Nie wiedział jak bardzo zadziałało na nią jego kłamstwo. Jak to mogło dla niego nic nie znaczyć?!
-Rozumiem-powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
-Mogę zatem wiedzieć za co mnie tak nienawidzisz?-spytał, unosząc jej podbródek, tak by zmuszona spojrzała mu w oczy.
-Bo dużo łatwiej jest mi cię nienawidzić niż przyznać jak bardzo mi na tobie zależy.

24 komentarze:

  1. Końcówka jest idealna :D Boże, jaka ta historia jest świetna. Ten rozdział jest naprawdę wspaniały, dużo się dzieje i wgl. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! A ta końcówka jest świetna. Codziennie sprawdzam czy czegoś nie dodałaś. Piękna historia. Czekam na następny i mam nadzieje że pojawi się jak najszybciej. Nie wytrzymam. Chcę więcej! Masz dar!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna końcówka jak i cały rozdział :-)


    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dość, że i tak płaczę, bo jestem chora, to i tak się popłakałam, czytając ten rozdział, no serio.
    Taki uczuciowy, genialny ...
    Pozdrawiam,
    Lúthien ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny! Jak ty to robisz, że tak ślicznie piszesz? I skąd tyle pomysłów?!
    Rozdział zajebisty! Pisz, pisz. Czekam wytrwale i życzę DUUŻO weny twórczej!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, bardzo mi sie podoba jak przekazujesz uczucia głównych bohaterów. No i końcówka... cudna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jeju Koncówka idealna . Jesteś świetna ! Tyle emocji. Dużo weny i czekam na następny ;))/Sandraaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Idealne zakonczenie, ostatnie zdanie... po prostu brak mi slow. Jakbys chciala wydac ksiazke bylabym pierwsza czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnie zdanie <3
    Cudowny rozdział! :)
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  10. O rety, MEGA !! Ostatnie zdanie idealne !! Dobrze, że już wstawiłaś :) CZekam na dalsze rozdziały :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boże ta koncowka .... Aaaaa :D Jejku świetny rozdział :D
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow :) az nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału po takim urwaniu watku :)
    Pozdrawiam Lessiada

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe co draco na to wyznanie:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wielbię twojego bloga, ale to już pewnie mówiłam ♥ Nie wiem jak to ubrać w słowa, ale stosunki między Hermioną, a Draconem w twoim opowiadaniu są po prostu idealne. Przeczytałam wszystkie twoje historię i śmiało mogę stwierdzić, że tą chyba lubię najbardziej. Nie wiem, co w niej jest, ale chyba po prostu ma w sobie to coś :)
    Teraz może coś o rozdziale, Czytając ostanie zdanie nie mogłam się nie uśmiechnąć. Cała rozmowa Dracona i Hermiony była genialna ♥
    Nie wiem, co mogę ci jeszcze powiedzieć, chyba tylko życzyć ci dużo weny, aby nowy rozdział ukazał się jak najszybciej :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny blog :) Twoje rozdziały są bardzo ciekawe ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ej,jak masz gg to mogłabyś mnie powiadamiać o nowych notkach?;pp mój nr.47399203 :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś genialna!! Od przedwczoraj jestem twoją fanką i dosłownie pożeram twoje historie. Piszesz tak pięknie o miłości, że oficjalnie wchodzisz na moją listę historii które przeczytam dzieciom :D Przeczytałam już twoją Dramione z Willem i non stop śmiałam się i płakałam <3 Dostarczyłaś mi więcej emocji niż Rowling, Meyer i Tolkien razem wzięci :) Nie wiem jak inni ale ja już się zapisałam do twojego i innych wybitnych pisarzy fanklubu na Facebooku :D Serdecznie zapraszam do polubienia zaraz dodam link. Twoja wielka fanka {Olki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dziękuję :D Naprawdę cieszę się, że Ci się podoba ale z Rowling a co dopiero z Tolkienem raczej nie mam szans się równać :D Fanklub? Wow... jestem zaskoczona :D Dzięki za te naprawdę miłe słowa. Twój komentarz sprawił, że zaraz wezmę się za pisanie nowej notki :DDDD

      Usuń
  19. Link do Fanklubu : https://www.facebook.com/pages/Wybitni-Blogerzy-Fan-Fiction/221276118036918?skip_nax_wizard=true

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rozdział. Końcówka prześwietna :) Nie mogę się doczekać momentu w którym Hermiona uświadomi sobie, że Draco to ten jedyny i trochę więcej Zabiniego i Ginny.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  21. Boskie, boskie ♥ końcówka jest genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Roździał Boski a szczegulnie końcówka.

    OdpowiedzUsuń
  23. Aaaaaaaaaaaaa !!!!!!!! Zaraz umre ze szczescia !

    OdpowiedzUsuń