niedziela, 1 września 2013

11. Nic nie jest takie jak było

Obudził się dopiero przed dziewiątą. Kropelki deszczu dalej odbijały się od szyby, jednak teraz był to drobny deszcz, zupełnie nie podobny do nocnej nawałnicy. Niebo było szare, a ciemne chmury wciąż zbierały się nad Hogsmade. Westchnął cicho, odciągając głowę od szyby i próbując wstać. Poczuł jednak ciężar na klatce piersiowej co zmusiło go do zwrócenia na to uwagi. Z szokiem stwierdził, że jest to słodko śpiąca, wtulająca się w niego Hermiona. Po chwili jednak uśmiechnął się wrednie.
-Dzień dobry, słonko-powiedział rozbawiony. Dziewczyna momentalnie otworzyła oczy i uniosła wzrok do góry, a napotykając jego udawane, rozczulone spojrzenie ledwo powstrzymała się od krzyku. Szybko odsunęła się, w konsekwencji spadając z łóżka.
Draco wywrócił oczami, po czym wstał i obchodząc łóżko naokoło ukucnął naprzeciw niej.
-Ja cię nie tknąłem-powiedział, unosząc ręce w obronnym geście. -To twoja podświadomość pragnie mnie jak nikogo innego...
-W twoich snach.
-Skąd wiedziałaś?
Uśmiechnął się z przekąsem, a ona stwierdziła, że bardzo mu z takim uśmiechem do twarzy. Wstali w tym samym momencie, tworząc tym samym małą odległość między sobą.

-Muszę jak najszybciej wrócić do zamku. Wyświadczysz mi tę przysługę i zaczniesz się zbierać?-spytała z irytacją.
-Daj spokój... I tak dostaniesz szlaban za nie wrócenie do zamku na noc, -50 punktów za nieodrobione prace domowe i niewiarygodny, potępiający wzrok McGonagall-powiedział, patrząc na nią uwodzicielskim wzrokiem. Doskonale wiedziała, że się z niej nabija.
Otworzyła usta by coś mu na to odpowiedzieć, jednak po chwili zamknęła je, uświadamiając sobie, że tak naprawdę chłopaka ma rację.
-Jesteś niemożliwy, Malfoy-powiedziała, mrużąc groźnie oczy, po czym odwróciła się, zmierzając w stronę drzwi.
-Jest dopiero 5 nad ranem-mruknął niby od niechcenia. -Argus Filch będzie zachwycony, mogąc powitać cię o tej porze w zamku-zakpił, uśmiechając się wrednie.
-Czyżby?-spytała, splatając ręce na piersi. -Tak się składa, że nie obchodzi mnie żaden woźny!
-A dodatkowe -50 punktów dla Gryfonów tak?-spytał, wiedząc, że tę potyczkę słowną wygrał.

Dziewczyna wywróciła oczami, po czym niezadowolona opadła ciężko na łóżko.
-Poczekam tu jeszcze trochę... Ten deszcz... wygląda na to, że zaczyna mocniej padać...

                                                                             ***

-Cholera!-krzyknęła Hermiona, ledwo powstrzymując się od rozbicia jakiegoś przedmiotu. -Powiedz mi Malfoy dlaczego ja wtedy nie wyszłam z tej przeklętej gospody?!-spytała, wyglądając za okno i stwierdzając że nawałnica z poprzedniego dnia wróciła. Jasne pioruny rozświetlały niebo, a donośne grzmoty co chwila dochodziły do przytulnego pokoiku na poddaszu gospody.
-Nie mam pojęcia-zakpił, wyraźnie z siebie zadowolony.
-Nieważne. Wychodzę-stwierdziła, po namyśle, po czym złapała za klamkę.
-Jest po 10, środek lekcji... Jeżeli Filch...
-Ile razy mam ci powtarzać, że nie obchodzi mnie żaden woźny?!-krzyknęła, odwracając się i podchodząc do niego tak blisko, że niemal stykali się nosami. -Wyobraź sobie, cholerny arystokrato, że mam własne życie i...
Przerwała, bo jego niesamowicie zażenowany wzrok wyrwał ją z wątku.
-Muszę iść-powtórzyła uparcie, próbując udawać przekonaną co do swojego zdania. Prawda była taka, że wyjście na zewnątrz mogło być niebezpieczne nawet dla czarodzieja. Panowanie nad naturą, silnymi żywiołami, przerastało zdolności nawet kogoś takiego jak słynna Hermiona Granger.

-Daj spokój... pada deszcz! Ludzie wtedy grają w gry planszowe, karty, piją ciepłą herbatę i naśmiewają się z tych, którzy muszą moknąć na dworze-uśmiechnął się, próbując zachęcić ją do zostania.
-Dlaczego tak ci na tym zależy, co?-spytała, unosząc głowę i dzielnie patrząc mu w oczy.
-Co?-spytał, zbity z tropu.
-Dlaczego chcesz żebym została?
-Chcę, żebyś nie odchodziła-poprawił ją automatycznie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co powiedział. Zmarszczył wtedy brwi, karcąc się w duchu za własną głupotę.

Popatrzyła na niego wyraźnie zaskoczona. Uniosła brwi, a jej czekoladowe oczy rozbłysły dziwnym blaskiem.
-Miałem na myśli to, że gra w karty w pojedynkę jest straaasznie nudna-powiedział pierwsze co przyszło mu na myśl. Wyczarował talie kart, posyłając jej jeden ze swoich udawanych uśmiechów.
-No tak...-zaśmiała się nerwowo, ostatecznie odpuszczając i idąc w ślady chłopaka usiadła na dywanie.
Zapowiadało się wyjątkowo nieprzeciętne popołudnie...

                                                                             ***

-...i wtedy on powiedział, że jego kot dawno wyleciał w powietrze razem z dynamitem przywiązanym do jego ogona-zaśmiał się Draco kończąc niezwykle śmieszną historię.
Zasiedzieli się. Zapadał już zmierzch i jedynym pretekstem dla którego nie wrócili jeszcze do zamku było to, że deszcz nie przestał padać. Prawda była taka, że wzajemne towarzystwo bardzo dobrze im robiło.
Prawda była taka, że Hermiona po raz pierwszy poczuła, że ich przyjaźń jest wstanie naprawdę zaowocować...
Mały kominek, rozświetlał pogrążony w półmroku pokój, a oni patrzyli się w rozbiegane, ciepłe płomienie trzaskającego w nim ognia. Cichy barman Carl odwiedzał ich co jakiś czas proponując coś do jedzenia czy picia, jednak oni nie mieli ochoty na nic ,oprócz wspólnie spędzonego czasu.

Mijały minuty, godziny, a im wcale nie nudziło się siedzenie w osamotnionym pokoju. Rozmawiali, a czasem jedynie milczeli, jednak nie wydawało im się to krępujące.
W końcu zapadła właśnie taka cisza, przerywana jedynie cichym trzaskiem ognia tlącego się w kominku.
Draco przeciągnął się, ściągając z siebie grubą bluzę. Siedzenie na dywanie blisko kominka sprawiło, że zrobiło się gorąco.
Hermiona spojrzała na niego pełnym intrygi wzrokiem. Był przystojny. Ubrany w jedynie luźny, czarny t-shirt sprawiał wrażenie zwykłego, nastoletniego chłopaka. Jednak nie o to chodziło. Jej wzrok zatrzymał się na odsłoniętym, lewym przedramieniu. Czarny, Mroczny Znak przyciągał jej spojrzenie jak magnes. Była ciekawa, może trochę przerażona, ale najbardziej... było jej go żal. Blondyn na to nie zasłużył. Była tego pewna. Może nie był najlepszym człowiekiem. Wyrządził w życiu wiele złego. Nie stanowił przykładu, czy wzoru, ale... nie zasłużył na noszenie czegoś takiego do końca życia.
-Jak to się stało?-wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Spuściła wzrok, klnąc w duchu na swoją ciekawość. Chłopak spojrzał na nią z niezrozumieniem, jednak kiedy powędrował za jej spojrzeniem westchnął cicho i przygryzł nerwowo wargę.
-Było ciężko...-powiedział, zmuszając ją by na niego spojrzała. -Ale na szczęście... ktoś mi wtedy pomógł.
-To jakiś przyjaciel?-spytała nieco ośmielona.
-Tak mi się wydaje-uśmiechnął się delikatnie, przenosząc wzrok na płomienie ognia w kominku. Tak czy inaczej rozmowa na ten temat zawsze była trudna. Wszystko co wiązało się z przeszłością... było trudne.
-Przepraszam, nie powinnam pytać-powiedziała zmieszana, widząc jego reakcję.
-To nic...-uśmiechnął się, na wspomnienie tamtego dnia. Było wtedy strasznie ciężko... Nie wyobrażał sobie wtedy, że za parę lat będzie siedział bezpiecznie w jakimś domku rozmawiając z dziewczyną, która nieświadomie zmieniła jego życie. -Nic takiego...-powtórzył, uświadamiając sobie, że tak naprawdę to ma dla niego dużo większe znaczenie.


                                                                         ***

-Gdzie tak właściwie byliście przez cały ten dzień?-spytała Ginny kiedy dwójka prefektów wróciła w końcu do Hogwartu.
-I noc...-dodał Zabini wykonując w ich stronę sugestywny ruch brwiami.
-W barze u Carla. Nie mogliśmy wrócić, bo za mocno padało, niech cię więcej nie obchodzi, Zabini-powiedział chłodno Draco. Mimo to, przez jego twarz przemknął nikły uśmiech. Ginny spojrzała na nich niepewnie, jednak po chwili udała, że wierzy w ich wersje wydarzeń.

-Naprawdę nic się nie wydarzyło!-powiedziała Hermiona kiedy już znalazły się same w pokoju.
-Daj spokój, Miona. Mnie mogłabyś powiedzieć-mruknęła z wyrzutem.
-Ginny. Dobrze wiesz, że kocham Rona i tylko Rona. Nie przespałabym się z Malfoyem ot tak, nosząc w kopercie pierścionek zaręczynowy od innego.
-W kopercie, nie na palcu-zauważyła ruda, splatając ręce na piersi. -Słuchaj Miona-zmieniła temat. Postanowiła na razie nie ruszać dalej tego wątku. -Muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o Harry'ego...

                                                                           ***

Brązowowłosa siedziała na parapecie w swoim pokoju, trzymając w ręce list od swojego przyjaciela. Czuła w sercu dziwną pustkę. Miała wrażenie, że nic już nie jest tak jak powinno.
Westchnęła cicho, po czym ponownie zmusiła się do przeczytania treści zawartej w kawałku pergaminu...

                                                                   Droga Ginny!

    Długo nad tym myślałem i podjąłem pewną decyzję. Może Ci się ona nie spodoba jednak ja jestem pewny, że jeżeli nasza miłość jest prawdziwa-przetrwa to. 
   Wyjeżdżam do Hiszpanii. Dostałem świetną posadę w ministerstwie i jestem pewien, że chcę ją przyjąć. Taka praca od zawsze była moim marzeniem. Wierzę, że to zrozumiesz i nie będziesz miała mi tego za złe. Dla ukochanej osoby nie trzeba rezygnować z marzeń. Wierzę, a raczej mam pewność, że jeżeli ta osoba jest rzeczywiście ukochana, nie będzie kazała Ci rezygnować...
    Przepraszam, zacząłem pisać tak, jakbym miał już nie wrócić. Wrócę. Obiecuję. Gdy tylko wypełnię swoje obowiązki w Hiszpanii. Kocham Cię, nie zapominaj o tym. Będę tęsknił każdego dnia, ale jestem pewny, że tam też mogę być szczęśliwy. Pozdrów Hermionę i pozostałych. 
Niech korzystają z wolności, którą wspólnie wywalczyliśmy. 
Ron jest w lepszym stanie. Prawie w ogóle nie rozpacza po śmierci Freda i mógłbym rzec dobrze się trzyma. Mimo to, nie chciał ze mną jechać. Czeka do końca roku szkolnego na odpowiedź Hermiony. Oświadczył się, ale to zapewne już wiesz. Kto by pomyślał, że wyjdzie z tego coś poważniejszego? 
                                                                                Całuję, na zawsze Twój 
                                                                                                                       Harry

PS: Przepraszam za wszystkie kłótnie i niedomówienia. Widać potrzebowałem czasu by zrozumieć jak wielkim byłem kretynem. Żałuję. Teraz już wszystko będzie takie jak dawniej. 

Nic nie będzie takie jak dawniej! Dlaczego? Bo Ginny już go nie kocha i prowadza się z Zabinim!
Nie będzie tak jak dawniej, bo nie chodzą razem do szkoły, nie przeżywają corocznych, pełnych emocji przygód, nie odwiedzają razem Hagrida i nie piją razem kremowego piwa w Trzech Miotłach.
Harry nie wygrywa już meczów Quidditcha i nie jest sportowym bohaterem Gryffindoru.
Snape nie ochrzania ich na lekcjach, a Filch nie stanowi już dla niej takiego postrachu. Nie plotkuje z Lavender Brown ani Pravati Patil ani nawet z Luną Lovegood. Oddaliła się. Od wszystkich. A może raczej wszyscy się od siebie oddalili.
No i... Draco Malfoy nie jest już jej odwiecznym wrogiem. Nie chce już posłać kwiatów temu, który podbił jej oko, nie pragnie by wywalono jej ze szkoły, bo jest szlamą i nie życzy jej śmierci.
Nic nie będzie takie jak dawniej.
Bo połowa jej znajomych nie żyje i choć na zawsze pozostaną w Hogwarcie, to nie w dormitoriach, klasach, korytarzach czy nawet bibliotece.
Na skraju Zakazanego Lasu. Na cmentarzu. Głęboko pod ziemią.

Te myśli wcale nie oznaczały, że zaraz wybuchnie niekontrolowanym płaczem, z żalem stwierdzając że najlepiej by było gdyby nigdy się nie urodziła.
Oznaczały, że to już nie to samo życie, nie ta sama historia.
Że wkroczyła w nieznane, z każdym dniem pisząc nowy, zupełnie inny od poprzednich rozdział. Nowy etap życia. I choć wiadomo o tym było już dawno, ona dopiero teraz to sobie uświadomiła.
To było smutne. Tak, mimo wszystko smutne. Bo w jej sercu pozostawał dawny sentyment.

Nagle ciszę przerwało pukanie do drzwi, a ona zmuszona była oderwać się od rozmyślań i zeskoczyć z parapetu.
U progu stał on. Ze swoim dobrze znanym błyskiem w oczach i rozwianymi, rozczochranymi włosami.
-Ja przepraszam, że nachodzę ale...-przerwał widząc jej smutny wyraz twarzy. -Co się stało?-spytał, nie mogąc pozbyć się ze swojego głosu tak rzadko spotykanej troski.
-No bo...-zaczęła, jednak po chwili głos jej się załamał. Nie wiele myśląc rzuciła mu się w ramiona, wtulając głowę w jego tors. -Wszystko jest takie... inne-dokończyła, czując jak w związku z dotykiem chłopaka serce w jej piersi zaczyna mocniej uderzać.


16 komentarzy:

  1. Hej, hek ! Nareszcie nowy rozdzial, jest cudowmy, mpozdrawoam

    OdpowiedzUsuń
  2. no nareszcie !! bo codziennie wchodziłam i patrzyłam czy coś jest :P życzę weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :-) Czekam na następny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hurrrraaaa Oli coś dodała i to nie jest zwykle coś bo to jest rozdział i to jedenasty i na dodatek wspaniały :D Ehh tak wszystko jest takie "inne" znam to uczucie xD Cóż rozdzial świetny i mam nadzieje,ze na na następny nie każesz na tylleeee czekać ;) Pozdrawiam,Lili:D
    panstwoweasley.blogspot.com
    ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
    <----- ZAPRASZAM :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się nie mogła doczekać, a tu wchodzę i tak niespodzianka :D Rozdział jest wspaniały, nic dodać nic ująć :) Teraz już tylko czekać na kolejna wspaniałą notkę ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział ♥
    Uwielbiam Twój styl pisania i czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że wróciłaś. Rozdział jest jak zwykle świetny. Czekam na kolejny i życzę weny.
    Marciolak=D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, super, czekam na więcej :)
    Ostatni akapit- niebo <3
    Pozdrawiam i weny życzę ,
    ichhassedich ;*
    Zapraszam : http://dramione-invisible-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, że dodałaś nowy rozdział. Jest świetny. Uwielbiam ta relację, którą łączy Dracona i Hermionę. Mam też nadzieję, że nie popełni ona błędu i nie przyjmie oświadczyn Rona...
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodasz dzisiaj nn ?? Bo czytam ten drugi raz :D Świetne zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie podoba mi się ten rozdział :D Zbliżają się do siebie Draco i Herm. <3 Tylko, żeby Hermionka nie przyjęła oświadczyn od Rona... Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wreszcie, codziennie właziłam i czekałam :D
    Bardzo mi się podoba ten rozdział :)
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wróciłaś! Tęskniłam, za rozdziałami :)
    Ten jest bardzo dobry. Początek raczej zabawny, a końcówka taka smutna :(
    Jednak wszytsko mi się podoba! ;D
    Czekam na kolejny rozdział!
    Odiumortis.

    OdpowiedzUsuń
  14. poki co ten blog jest moim ulubionym wsrod wszystkich twoich opowiadan (oczywiscie tamte tez mi sie bardzo podobaly). Ta historia ma w sobie cos swiezego i innego:) juz nie moge sie doczekac kolejnej notki!! na ta czekalam ze strasznym utesknieniem.
    Zycze baaaaardzo duzo weny i czasu na pisanie ;)

    OdpowiedzUsuń