Właśnie opublikowałam pierwszą miniaturkę w mojej historii. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tyle wątpliwości przed dodaniem jakiejś notki. Nie mam pojęcia czy wam się spodoba, ale mam nadzieję, że jakoś ją zniesiecie. Proszę o komentarze. Szczere, bo naprawdę nie wiem czy nadaję się do pisania takich rzeczy. Pozdrawiam i zachęcam do czytania.
Są rzeczy, których nigdy nie kwestionowałam. Moje pojawienie się w Hogwarcie, Harry, Ron, cała społeczność czarodziejów. Nigdy nie zastanawiałam się dlaczego, mimo iż pochodziłam z rodziny mugoli, mogłam poznać tak pilnie strzeżoną, niewiarygodną tajemnicę. To wydawało mi się zbyt piękne by zastanawiać się dlaczego akurat ja.
Nic nie było wstanie tego zmienić. Profesor Quirrel i Snape, którzy spiskowali, a może raczej kłócili się za naszymi plecami, młody Tom Riddle, któremu zachciało się podrzucać pamiętnik moim przyjaciołom, zły wilkołak Grayback, który zapragnął przemienić najlepszego profesora obrony przed czarną magią jakiego kiedykolwiek mieliśmy,dementorzy, którzy dręczyli mojego najlepszego przyjaciela, Profesor Moody, który w rzeczywistości nie był tym za kogo się podawał, cała zgraja śmeirciożerców, której manią było prześladowanie mnie i moich znajomych, śmierć Syriusza, śmierć Dumbeldore'a... śmierć większości moich przyjaciół...
Żyłam w przeświadczeniu, że niektóre rzeczy po prostu się dzieją, a my nie mamy nad tym kontroli i jedyne co możemy zrobić to się z tym pogodzić. Jednak, przyszedł taki dzień, którego po prostu nie mogłam nie kwestionować, w którym naprawdę zaczęłam się zastanawiać czy jestem na właściwym miejscu i czy przypadkiem nie żyje we własnym świecie pełnym nieracjonalnych, wymyślonych rzeczy...
-Jak jedziesz idioto?!-spytałam zrezygnowana, waląc ręką w kierownicę. Nie trudziłam się nawet na krzyk. Zdawałam sobie sprawę, że nie może mnie usłyszeć. Wysiadłam z samochodu z niezadowoleniem podchodząc do pojazdu zaparkowanego za mną. Zapukałam w szybę, a kiedy się otworzyła zaczęłam mówić.
-Właśnie obiłeś mi tył drogiego mercedesa, ale możemy pójść na ugodę jeżeli podwieziesz mnie do pracy gdzie muszę być...-spojrzałam na zegarek- dokładnie za trzy minuty. Splotłam ręce na piersi, czekając aż siedzący w aucie mężczyzna wyjdzie i zacznie krzyczeć, że przecież to moja wina, co rzeczywiście było prawdą. Rozczarowanie zniknęło zaraz po tym, jak głos uwiązł mi w gardle, bo stojącym naprzeciw mężczyzną okazał się on. Pewny siebie, ubrany w elegancki, dopasowany garnitur. Stał i z uśmiechem patrzył na moją reakcje. Nawet jeżeli on też był zdziwiony, nie dał tego po sobie poznać. Aż tak się nie zmienił. Jego emocje dalej ukryte były pod chłodną maską pewnego siebie drania.
-M-Malfoy...-powiedziałam w końcu, zdając sobie sprawę, że muszę wyglądać jak totalna idiotka.
-Też się cieszę, że cię widzę-powiedział wywracając teatralnie oczami. -Wybacz, śpieszę się. Muszę lecieć-powiedział po chwili i zamierzał wsiąść do samochodu, kiedy zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Odwrócił się, a ja po raz pierwszy mogłam zobaczyć jak na jego twarzy maluje się zaskoczenie. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie, jednak po chwili opanowała mnie złość.
-Mój samochód jest zniszczony-powiedziałam, splatając ręce na piersi.
-Widzę-powiedział wzruszając ramionami i planując po raz kolejny spróbować wsiąść do auta, jednak ja znowu na to nie pozwoliłam.
-Muszę dojechać do pracy-powiedziałam z irytacją. Wkurzał mnie sam widok tego palanta, a co dopiero rozmowa z nim.
-No popatrz! Ja też!-powiedział z udawanym entuzjazmem. -A teraz wybacz, mówiłem, że się spieszę-dodał poważnie. Tym razem udało mu się wsiąść za kierownicę, a ja miałam patrzeć jak zostawia mnie na pustej drodze w środku lasu. Nie mogłam na to pozwolić.
W czasie kiedy on przekręcił kluczyki stacyjki i położył stopę na pedale gazu, ja rozsiadłam się na masce jego samochodu z wrednym uśmieszkiem na ustach.
-Do cholery, Granger! Nie możesz teleportować się do tej swojej durnej pracy?!-krzyknął, wychylając się przez okno samochodu.
-A jak wytłumaczę ludziom, że pojawiłam się nagle w ich biurze?!-spytałam ze złością. Nie zamierzałam odpuścić.
-Pracujesz wśród mugoli?!-spytał z rozbawieniem, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej. Zeskoczyłam z maski auta i szybko znalazłam się na siedzeniu pasażera, obok niego.
-Tak, pracuję wśród mugoli-warknęłam, zapinając pasy i przyglądając się jego głupiej minie. -I z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że moja praca jest zdecydowanie lepsza i bardziej pożyteczna niż twoja!
-Zachowujesz się jak dziecko, Granger-powiedział spokojnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Śmiał się ze mnie.
-W takim razie powiedz dlaczego ty nie teleportujesz się do pracy. Czyżbyś zapomniał jak to się robi? A może lubisz się popisywać nowym modelem porsche?
-Nie teleportuję się do pracy,bo obiecałem przyjacielowi, że zawiozę jego córkę do szkoły. A tak w ogóle to nie jest porsche-powiedział lekko zażenowany. -Jestem magomedykiem w Mungu-powiedział już bardziej przyjaźnie. -To... gdzie mam cię podwieźć?-spytał, a ja byłam jeszcze bardziej wkurzona, bo najwyraźniej chciał pokazać, że nic sobie nie robi z mojego wybuchu.
-Księgarnia. Dwie przecznice od Munga. Możesz mnie tam wysadzić-powiedziałam cicho, skupiając się na widoku za oknem samochodu. Było mi wstyd. Tak, po raz pierwszy było mi wstyd i wcale nie dlatego, że okłamałam go w sprawie pracy. Chodziło raczej o to, że po raz pierwszy w naszej kłótni to on zachował twarz i okazał się bardziej dojrzały.
-Jasne-mruknął, a kąciki jego ust uniosły się wysoko do góry.
Dłuższą chwilę jechaliśmy w milczeniu. Jakby wcale nie obchodziło nas to co wydarzyło się przez parę lat kiedy się nie widzieliśmy. Co prawda... nigdy nie interesowało mnie to, co działo się z Draconem Malfoyem po wojnie, ale teraz ciekawość po prostu zżerała mnie od środka.
-Czekaj, dokąd jedziesz? To nie jest dobra droga-powiedziałam nagle, kiedy uświadomiłam sobie, że trasę na Londyn minęliśmy paręnaście minut temu.
-Wiem-powiedział z tajemniczym uśmieszkiem, który nieco mnie przeraził.
-Wyrzucą mnie z pracy, jeżeli się nie zjawię.
-Jeszcze chwila, a pomyślę, że mnie okłamałaś-zakpił cicho się śmiejąc. Najwyraźniej świetnie się bawił.
-Słucham?-spytałam nie rozumiejąc o co może mu chodzić.
-Nie jestem głupi, Granger. Jak mogłaś myśleć, że uwierzę w historię z księgarnią? To oczywiste, że tam nie pracujesz.
-Mylisz się. Zawsze marzyłam o takiej pracy.
-Możliwe. Jednak gdybyś rzeczywiście tam pracowała, to byłaby twoją własnością. Nie pozwoliłabyś by ktoś kierował czymś, na czym ty znasz się dużo lepiej. Skoro byłaby twoją własnością, nie musiałabyś się spieszyć, bo raczej sama byś nie wywaliła. Poza tym... nie wydaje mi się żeby ktoś kto jeździ drogim mercedesem pracował w takim miejscu. I do tego tak się ubierał-to ostatnie dodał, taksując wzrokiem moją elegancką, beżową sukienkę.
-Masz rację, okłamałam cię. A teraz zawróć i odwieź mnie na miejsce.
-Nie...-mruknął, a jego odpowiedź brzmiała bardziej jak "nie chce mi się".
-Dlaczego?-spytałam czując jak rodzi się we mnie panika.
-Widzisz... ja też cię okłamałem-powiedział odrywając wzrok od drogi i patrząc na mnie z drwiącym uśmieszkiem.
-Malfoy... co ty chcesz zrobić?-spytałam, szukając torebki w której znajdowała się różdżka. Widać, miałam zginąć tego dnia, bo została w samochodzie. Na środku pustej drogi. W lesie. Kilkadziesiąt mil stąd.
-Daj spokój, będzie fajnie. Porywam cię w naprawdę fajne miejsce-powiedział niewzruszony moją paniką, która zresztą coraz bardziej dawała o sobie znać.
-Stop. Zatrzymaj się. Zatrzymaj się, albo otworzę drzwi i wyskoczę na pobocze. Nie chcesz tłumaczyć się z mojej śmierci.
Westchnął ciężko, po czym nacisnął hamulec. Auto zatrzymało się z piskiem opon, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Jesteś nienormalny-powiedziałam, kiedy spojrzał na mnie z zażenowaniem.
-Nie, to ty jesteś nienormalna-powiedział, a ja znowu się zdenerwowałam, bo nacisnął na guzik blokujący drzwi w samochodzie.
-Wypuść mnie-rozkazałam, zaciskając mocno zęby.
-Do jutrzejszego ranka będziesz zamknięta w tym samochodzie-powiedział jakby była to normalna rzecz.
-Co proszę?!-krzyknęłam unosząc wysoko brwi.
-Słuchaj Granger-powiedział poważnie, patrząc mi prosto w oczy. -Wiem kim jesteś i gdzie pracujesz.
-Co?
-Ministerstwo na pewno dało ci dużo kasy za szpiegowanie moich przyjaciół, co?
-Nie wiem o czym mówisz-szepnęłam, przerażona, że właśnie mnie zdemaskował.
-Muszę przyznać, jesteś niezłą aktorką, ale zapomniałaś, że to ja tu jestem mistrzem.
-Twoi przyjaciele to śmierciożercy. To, że tobie udało się uciec od sprawiedliwości, nie znaczy, że im też ujdzie to na sucho-powiedziałam, wiedząc, że nie muszę już udawać. Rzeczywiście wiedział o mnie wszystko. Czyżby obserwował mnie od dłuższego czasu i wiedział, że jestem tajnym szpiegiem biura aurorów?
-Uwierz, płacimy za to co zrobiliśmy każdego dnia. Poza tym, żaden śmierciożerca, którego chronię nie był nim z własnej woli.
-Wzruszająca historia, ale lepiej dla ciebie jeżeli mnie wypuścisz-powiedziałam, mocując się z klamką. -Po cholerę mnie tu trzymasz? Moi ludzie znajdą twoich "przyjaciół". To że mnie tu uwięzisz niczego nie zmieni.
-Mylisz się. Wysłałem do ministerstwa sowę z listem gdzie jesteś. Dokładnie po drugiej stronie kraju. Odpuszczą sobie paru, niczemu winnych śmierciożerców i zajmą się ratowaniem z opresji jednej trzeciej złotego tria. W tym czasie moi przyjaciele wsiądą sobie w samolot i odlecą jak najdalej od tego przeklętego ministerstwa pewni, że nigdy ich nie znajdziecie-na jego usta wpłynął triumfalny uśmiech.
-Nawet jeżeli, to ty już masz pewną celę w Azkabanie-warknęłam wściekła, że jego plan okazał się naprawdę dobry.
-Zdecydowałem się na to, przygotowany na konsekwencje.
-Pozwoliłeś by ci mordercy wsiedli sobie w samolot kosztem twojego dożywotniego "mieszkania" w najgorszym i najstraszniejszym więzieniu na świecie?-spytałam z niedowierzaniem.
-Trudno-mruknął, wzruszając ramionami.
-Będziesz samotny i nawiedzany przez dementorów do końca życia!-krzyknęłam, nie mogąc zrozumieć jego poświęcenia.
-Tylko, jeżeli na to pozwolisz-powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Jego stalowoszare tęczówki hipnotyzowały jak żadne inne. Nikt wcześniej tak na mnie nie patrzył.
-Więc do jutrzejszego poranka muszę tutaj zostać?-spytałam cicho, zastanawiając się czy to co zamierzam zrobić na pewno jest słuszne.
-Wtedy moi przyjaciele zdążą uciec. Potem niech się dzieje co chce.
-Dobra-powiedziałam z determinacją. -Zostanę tu do jutra.
Chciał coś powiedzieć, ale ja szybko mu przerwałam.
-Ale za nim podejmę ostateczną decyzję musisz wiedzieć, że na to nie zasługujesz, jasne? Nigdy nie zrobiłeś nic co miałoby najmniejszy cel bycia "uprzejmym". Zawsze byłeś chamskim, podłym draniem, który nie zasługuje na to by pozostać wolnym. Nie wiem jak wyglądała twoja przygoda z Voldemortem, wierzę, że tego nie chciałeś, dlatego cię nie skreślam, ale wiedz, że na twoich przyjaciół mamy wystarczające dowody. Jeżeli zostaną złapani będą siedzieć naprawdę długi czas, a ja tu zostanę tylko dlatego, że po raz pierwszy w życiu widzę jak robisz coś słusznego. Rozumiem cię i zrobiłabym dokładnie to samo-powiedziałam poważnym tonem. Takim, jakim zwykle zmuszałam ludzi do zeznań czy refleksji nad własnym życiem w dziale przesłuchań w biurze aurorów. Mimo to teraz wcale nie chciałam by Malfoy mi się zwierzał czy zastanawiał nad sensem własnej egzystencji. Chciałam jedynie by wiedział co o tym wszystkim myślę. By zrozumiał.
-Ale nie myśl, że ten jeden uczynek skreśla wszystkie twoje winy-dodałam po chwili, na co on delikatnie się uśmiechnął.
-Dzięki, Granger-powiedział.
-Nie robię tego dla ciebie-warknęłam.
-No to dla kogo?-spytał, wiedząc, że nie odpowiem na to pytanie. Oczywiście, że robiłam to dla niego. Bo byłam i chyba zawsze będę taka dobra i naiwna.
-Pójdziemy gdzieś?-spytał, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Co?-spytałam, unoszą brwi.
-Zamierzasz siedzieć w tym samochodzie do jutra?-spytał, splatając ręce na piersi.
-Oczywiście, że nie-zaprzeczyłam szybko, a po mojej twarzy przemknął cień uśmiechu. Draco Malfoy od zawsze tak bardzo mnie intrygował. Porywacz przechadzający się ze swoją ofiarą? Tak zrobiłby chyba tylko on.
Nie wiem kiedy straciłam nad sobą kontrolę. Wtedy kiedy zgodziłam się na kawę w wyjątkowo przytulnej kawiarni, zaśmiewając się z jego opowieści czy może wtedy kiedy całowałam się z nim w toalecie poddając się namiętności i zapomnieniu. Miałam pojęcie jak bardzo głupie i nieodpowiedzialne jest co robię, ale byłam w końcu... Hermioną Granger.
Dziewczyną, która chyba zawsze będzie tak nieobliczalna.
Tak czy inaczej tamta noc okazała się naprawdę niesamowitą przygodą. I choć może wyglądało to tak, jakby wykorzystał mnie pragnąć uchronić się przed Azkabanem, wcale tak nie było.
Wydaje mi się, że w tamtej chwili coś do niego poczułam i nie miałam wątpliwości, że on czuje to samo.
Następnego dnia, wraz z wschodem słońca zrozumiałam czego tak naprawdę się dopuściłam, jednak mimo wszystko tego nie żałowałam. Byłam młoda, a młodzi ludzie często robią głupie rzeczy. Innego wytłumaczenia na moje zachowanie nie było.
Pozwoliłam odjechać mu samochodem, a kiedy teleportowałam się do ministerstwa, zeznałam, że Dracona Malfoya od momentu wojny nigdy w moim życiu nie było. Upiłam się i zostałam u przyjaciółki za miastem za co naprawdę przepraszam.
Wszyscy stwierdzili, że Malfoy najwidoczniej śledził mnie i wykorzystał sytuacje w której nie było mnie w pracy, po czym wyjechał jak najdalej kraju, dając im fałszywy trop.
Nie wiem co było gorsze. To, że kłamałam prosto w oczy moim znajomym, czy może fakt, że jedyne co było prawdziwe w tym kłamstwie to to, że Malfoy rzeczywiście był już daleko od Londynu.
Że kto wie? Nigdy go nie zobaczę.
Później zapomniałam o tym co się stało, co tak właściwie zrobiłam, na co się zdecydowałam.
Zastanawiałam się jedynie nad faktem czy może rzeczywiście nie padłam ofiarą bezczelnej manipulacji byłego Ślizgona. Czy może nie byłam jedynie pionkiem w grze, która od samego początku była ustawiona.
Co do tego, że obity tył mojego mercedesa, i zaciągnięcie mnie kilkadziesiąt mil od miejsca w którym powinnam być było zaplanowane, nie miałam wątpliwości.
Malfoy był mądry. Mądrzejszy niż kiedykolwiek i znał mnie lepiej niż mogłam kiedykolwiek przypuszczać.
Nie chciał bym z nim jechała. Opierał się, jednak kiedy już wsiadłam nie obrzucił obelgami i nie wypchnął mnie z auta. O to chodziło. Gdyby od razu się zgodził, nie wsiadłabym. Wiedziałabym, że coś nie jest w porządku, że na pewno nie zawiezie mnie do Londynu. Każde jego słowo, uśmiech, udawane zaskoczenie. Wszystko to było nienaganną grą aktorską, za którą powinni przyznać mu Oscara.
Cóż... choć nie powinnam, roztrząsałam tą sytuacje, kwestionując coś, czego kwestionowanie nie miało sensu. Nie mam pojęcia co sprowadziło mnie na ziemię.
Fakt, że w ciągu tego jednego dnia zakochałam się w nim do granic możliwości, czy może sowa przysłana pewnego słonecznego poranka z adresem mieszkania pewnego dobrze znanego mi mężczyzny...
Nie mam pojęcia kiedy czas tak szybko zleciał. Pewnego dnia obudziłam się u jego boku, obudzona przez radosny śmiech naszych dzieci. Za oknem słychać było szum morza, które przypominało o tym, że jesteśmy daleko. Od ministerstwa, magicznego życia. Mówiło o tym, że wszystko co przydarzyło się wcześniej, sprawiając, że moje życie stało się niezwykłe było już przeszłością. Teraz, nastąpił nowy rozdział. Zamierzałam żyć chwilą. Tym razem także nie zastanawiając się czemu stało się tak, a nie inaczej.
Nie zamierzałam tego roztrząsać, bo wiedziałam, że szczęścia się nie kwestionuje.
Wow. Wspaniała miniaturka. Brak mi słów.
OdpowiedzUsuńSalazarze, mam nadzieję, że będziesz pisać więcej. ;)
Pozdrawiam, i życzę weny.
http://victoria-baker-gordon.blogspot.com/
Co do twoich wątpliwości mogę cię zapewnić, że były bezpodstawne. Miniaturka jest wspaniała, tak inna i w ogóle genialna. Szczególnie podobała mi się końców, sama nie wiem dlaczego, ale jest cudowna :) Ma nadzieję, że to nie jedyna miniaturka twojego autorstwa, która będę mogła przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Miniaturka jest świetna. Mam nadziej, że będziesz pisać ich więcej. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńMarciolak =D
Swietna miniaturka, pisz takich wiecej bo warto. Nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy. Malfoy i Granger -kto by pomyslal :))
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdzial, mam nadzieje ze szybko sie pojawi :))
/Noks
fajne fajne <3
OdpowiedzUsuńMiniaturka mi się bardzo podobała :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na następną !!
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Świetna miniaturka,aż dziwne że to twoja pierwsza. :D Bardzo mi się podoba, może jeszcze kiedyś dodasz jakąś ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa miniaturka :) jedynie czego mi brakowało, to więcej rozmów, czy spotkań Draco i Hermiony , bo tu większość to były jej przemyślenia i wspomnienia :) ale poza tym fajnie Ci to wyszło :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna miniaturka, liczę na więcej takich :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ,
Lúthien ;*
Genialna miniaturka :D hah, draco mistrz planowania <3 i zakonczylas pieknie :p hahha, pieknie :3 ja ce nastepa :) /lapcia..<33
OdpowiedzUsuńAww <3 świetna ta miniaturka, chce takich więcej!
OdpowiedzUsuńOdiumortis.
Piękna miniaturka.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Hermiona wspomina swoją jednorazową przygodę z Draco a takie miłe zaskoczenie na koniec :)
Twórz więcej takich
Genialnie. Inaczej. Ciekawie. Oby były takie następne :) Czekam na następny rozdział opowiadania :)
OdpowiedzUsuńZajebiaszcza miniaturka ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze takiej nie czytałam ;]
fajniutka miniaturka pisz takich wiecej a ja czekam na następny rozdział twego cudnego opowiadania :D
OdpowiedzUsuńWspaniala miniaturka :D Taka słodka , dobrym zakończeniem, bajkowym wręcz ;) Super :D
OdpowiedzUsuńWeny:D
Pozdrawiam,Lili:D
panstwoweasley.blogspot.com
ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
Świetnie wyszła Ci ta miniaturka! Powinnaś pisać ich więcej :)
OdpowiedzUsuń50 year old Community Outreach Specialist Standford Ferraron, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Donovan's Echo and Yo-yoing. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. jego wyjasnienie
OdpowiedzUsuń